W dniach od 26 do 29 października 2017 roku odbyło się IV Europejskie Forum Mediów Polonijnych Warszawa – Pułtusk. Organizatorami EFMP byli Zrzeszenie Organizacji Polonijnych w Szwecji oraz Wspólnota Polska pod patronatem marszałka Senatu Stanisława Krczewskiego. Część warszawska obejmowała spotkanie dziennikarzy w Senacie RP z przedstawicielami władz, część pułtuską stanowiły szkolenia warsztatowe z ekspertami do spraw mediów – prasy, internetu, radia i telewizji.
Warszawa
Właściwie to głosy Polonii i Polaków na emigracji słychać zazwyczaj tylko w mediach polonijnych. Sporadycznie mają miejsce spotkania z przedstawicielami władz, Sejmu i Senatu RP. Nasz głos od lat jest zatem mało słyszalny. Oczywiście zawsze przy okazji takich spotkań myślimy, że tym razem będzie inaczej, że tym razem Europejskie Forum Mediów Polonijnych będzie okazją do instensywnych rozmów. Jest to w końcu jedyna okazja, żeby można było porozmawiać z fachowcami i decydentami o problemach mediów polonijnych. Niestety, po raz kolejny można powiedzieć, że nasze nadzieje się nie spełniły. Otóż od lat media polonijne domagały się od przedstawicieli ds. Polonii wypracowania stałej formuły współpracy.
Inauguracja IV Forum odbyła się w Senacie. Oczywiście przewidziane zostały oficjalne wystąpienia i mowy powitalne. Na cześć polityków. A my, zaproszeni goście? Owszem, zostaliśmy w którejś tam kolejności powitani, ale nam, dziennikarzom, głosu nie użyczono, a jeśli już – to w pośpiechu, na łapu capu, bo marszałek Karczewski miał ważniejsze terminy. Można to poniekąd zrozumieć, ale pozostali mówcy? Dlaczego tylko mówili? Wyglądało, że zapomnieli, iż dialog to rozmowa dwóch stron, a nie tylko głoszenie tez czy oczekiwań jednej strony. Jakich? Najważniejsze to promowanie aktualnej polityki państwa polskiego. Owszem, mówiono nam o wielkiej pomocy finansowej, o znaczeniu integralności polskiej wspólnoty na emigracji. Mówiono też, jak ważna jest misja mediów polonijnych w podtrzymywaniu tożsamości narodowej, krzewieniu kultury, języka polskiego i tradycji. Co ciekawe, zmienia się hierarchia tych polonijnych wartości. Otóż w tej chwili, tak przynajmniej wynika z wypowiedzi posłów i senatorów, wcale nie najważniejsza jest polska tradycja i kultura – w tej chwili najważniejsza jest wiara.
Przyznaję, padało w tych przemówieniach wiele słów uznania dla dziennikarzy, którzy tworzą polskie lobby za granicą, broniąc dobrego imienia Polski. Można nas oczywiście z lekka pochwalić, każdy lubi pochwały, ale po co nas pouczać? Przecież wiemy, przecież to właśnie robimy od lat, pielęgnujemy język polski, kultywujemy tradycję, kulturę, historię, przedstawiamy Polskę z jak najlepszej strony. Wystarczy przyjrzeć się wydawnictwom polonijnym, jak pięknie piszemy o naszym kraju.
W Senacie poruszano wiele aspektów polityki polonijnej, deklarowano zwiększenie funduszy na media – obecnie media otrzymują 27 milionów, z czego 20 przeznaczonych jest dla Polaków na Wschodzie, a 7 – na resztę świata. Nie wiem, czy w tym miejscu mam się śmiać czy płakać, bo nie rozumiem dyskryminacji mediów zachodnich. Oczywiście zapytałam Panią poseł Fabisiak, która jako jedyna wysłuchała naszego głosu w Pułtusku: „dlaczego władze od lat akceptują tak niesprawiedliwy podział?” W odpowiedzi usłyszałam, że „my, na Zachodzie, jesteśmy bogatsi”. A mnie ciekawi, jak to zostało sprawdzone? Z tego co wiem, prawie wszystkie gazety przestały istnieć. Na rynku medialnym pozostała garstka drukowanych czasopism (miesięczniki, kwartalniki) w znikomych ilościach, które pewnie trzeba będzie wydawać „spod lady”, jak w PRL-u. Niestety!
Na całe szczęście większość upadłych gazet przeszła na portale i blogi, bo wtedy można od biedy udźwignąć koszty utrzymania stron internetowych. Władze państwowe nie zadbały o to, ażeby istniejące media, stanowiące jedyny łącznik pomiędzy Polakami na emigracji, pozostały w obiegu. Lekką ręką przyłożyły się do upadku wielu popularnych tytułów, jak choćby w Berlinie: „WIR”, „Kurier Polonica” czy „Polonez”. /Jupiter w Austrii finansuje z własnej emerytury Jadwiga Hafner – ZERO dotacji przyp. red./
W Berlinie tylko jeden miesięcznik „Kontakty” istnieje nieprzerwanie od ponad 25 lat, ale tylko dlatego, że dofinansowany jest z prywatnej działalności biznesowej. Wydawcy „Kontaktów” do tej pory z własnej kieszeni pokrywają najważniejsze ogłoszenia polonijnych organizacji, a gdyby zechcieli uwzględniać wszystkie prośby, musieliby ogłosić nieopłacalność. Skoro są pieniądze na media, to rozwiązaniem byłoby wykupienie stron polonijnych u wydawców komercyjnych na ogłoszenia organizacji i stowarzyszeń.
Przydałaby się porządna debata z władzami do spraw Polonii, ażeby unaocznić decydentom faktyczne problemy ludzi mediów polonijnych. Nie chodzi tu o apanaże za prace redakcyjną, ale zwykły zwrot kosztów własnych, jak: opłata za prowadzenie portalu i bloga, zakup aparatu fotograficznego, komputera itp. Także koszty delegacyjne za uczestniczenie w wydarzeniach polonijnych poza miejscem zamieszkania. Do kogo się zwracać z tymi problemami?
Skoro z mediów internetowych korzystają Polacy na emigracji, także podmioty, które realizują projekty kulturalne, to w ramach realizacji zadania, jakim jest integrowanie Polonii i Polaków, wynikających z założeń polityki państwa, poniesione koszty własne powinno przejąć państwo. Tylko tyle i nic więcej!
No tak, gdyby nas słuchano….
Spotkanie w Senacie trwało trzy godziny i zakończyło się krótkimi rozmowami w kuluarach. Byłoby jednak znacznie korzystniej, gdyby problemy ludzi mediów omówione zostały na zasadzie partnerskiej wymiany zdań z członkami Komisji do Spraw Emigracji i łączności z Polakami za Granicą. Takie właśnie padały wnioski wśród dziennikarzy obecnych na IV Europejskim Forum Mediów Polonijnych w Warszawie.
Krystyna Koziewicz
http://blog-polonia.pl/gdyby-nas-sluchano/
Poniżej fotoreportaż ze strony internetowej Wspólnoty Polskiej