czwartek, 28 marca, 2024
Strona główna > Literatura > LATO Z KSIĄŻKĄ. WYD. LITERACKIE POLECA.

LATO Z KSIĄŻKĄ. WYD. LITERACKIE POLECA.

Katarzyna Grochola: Zranić marionetkę

Miłość, nienawiść, stare grzechy i nowe zbrodnie.
Kto w naszym życiu pociąga za sznurki?

Warszawa, tu i teraz. W luksusowym apartamencie odnalezione zostaje ciało znanego biznesmena. Po oględzinach miejsca zdarzenia policja ogłasza, iż było to samobójstwo. Gdy jednak wkrótce dochodzi do kolejnych tajemniczych zgonów, śledczy muszą wziąć pod uwagę, że za wszystkim może stać morderca.

Sprawę prowadzi Natan, doświadczony policjant, jeden z ostatnich mężczyzn z zasadami, i przydzielona mu przez policyjną „górę” młoda antropolożka Weronika, pisząca pracę doktorską na temat samobójstw. Obydwoje zmagają się z demonami przeszłości, a nowe śledztwo zaprowadzi ich w rejony, których nawet nie byliby w stanie sobie wyobrazić.

Czy w plątaninie coraz bardziej przerażających zdarzeń Natanowi i Weronice uda się odkryć prawdę?

Katarzyna Grochola po raz pierwszy w swej karierze zostaje autorką kryminału i od razu osiąga w nim mistrzostwo. Zranić marionetkę to porywająca i wielopoziomowa opowieść o dobru i złu, o nienawiści i miłości, a także o tym, jak trudno czasem jedno odróżnić od drugiego. Pisarka po raz kolejny udowadnia, że nie ma sobie równych w subtelnym opisywaniu i odsłanianiu ludzkich sekretów.

źródło opisu: https://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/5077/…(?)

Hanna Krall: Pola i inne rzeczy teatralne                            

Hanna Krall znana jest przede wszystkim jako autorka wybitnych, nagradzanych i docenianych na całym świecie reportaży. Jej najnowsza książka jest zbiorem sztuk powstałych na bazie wcześniej napisanych utworów z dziedziny literatury faktu.

Przyznam, że sięgając po „Polę i inne rzeczy teatralne”, byłam bardzo zaintrygowana. Nie wyobrażałam sobie bowiem, by np. reportaż literacki „Zdążyć przed Panem Bogiem” można było przekształcić w spektakl. A jednak niemożliwe okazało się nie tylko możliwym, ale i bardzo ekscytującym. Na tym między innymi polega magia teatru, a także siła twórczości Hanny Krall, która od dawna jest jedną z moich ulubionych autorek.

W zbiorze tzw. „rzeczy teatralnych” mamy nie tylko tak wybitnych bohaterów jak Marek Edelman. Pojawiają się tu też inne postacie znane z opowieści autorki. To m.in. Apolonia Machczyńska-Świątek, która za ukrywanie podczas drugiej wojny światowej grupy Żydów została skazana na śmierć. Niosła bezinteresowną pomoc, narażając nie tylko siebie, ale i swojego ojca oraz małe dzieci. Czy dokonała właściwego wyboru? Czy nie powinna być bardziej matką niż kobietą próbującą ocalić obcych ludzi? Czy była Antygoną XX wieku?
Te i inne pytania nasuwają się czytelnikowi od początku tytułowego utworu.

Tematem dominującym w książce jest Holokaust i postawy ludzi wobec Zagłady. Mamy tu i Sprawiedliwych, którzy ratując jedno życie, ratowali cały świat. Mamy bohaterskich powstańców z getta warszawskiego i nie mniej bohaterskich ludzi idących na pewną śmierć. I mamy wreszcie szmalcowników, a także Żydów sprzedających własnych rodaków za złudną obietnicę ocalenia.
Na tym tle zaskakująco wypada sztuka „Po bajce”, w której baśniowe postacie buntują się, nie chcąc być ani sztampowymi bohaterami spod ciemnej gwiazdy, ani ideałami. Autorka wywraca do góry nogami baśniowe konwencje, co ma źródło w jej zabawach z córką, gdy ta była jeszcze dzieckiem.

„Po bajce” to jedyny zabawny, ironiczny, ale i dający do myślenia tekst na temat dobra i zła w naszym świecie.
Sam motyw dobra i zła, tkwiący w każdym człowieku, jest tu bowiem wiodący, szczególnie uwypuklony w tytułowym dramacie. W jednej ze scen Sędzia pyta Niemca: „Dlaczego zwyczajni, normalni mężczyźni, za starzy na front… Dlaczego stali się… Dlaczego zabijali? Bo byli Niemcami?” Odpowiedź jest druzgocąca: „Bo byliśmy ludźmi…”.

Przyznam, że po przeczytaniu każdej sztuki musiałam zrobić sobie przerwę, zanim sięgnęłam po kolejny tekst, mimo iż znałam już te historie z reportażowej twórczości autorki.
Podobnie jak w reportażach, tak i tu Hanna Krall posługuje się ekonomią słowa. Ta językowa i stylistyczna asceza robi jednak większe wrażenie niż jakiekolwiek barokowe opisy czy rozdzieranie szat.

„Pola i inne rzeczy teatralne” to nie tylko lektura dla miłośników twórczości autorki. To także książka, po którą mogą (i powinni) sięgnąć ludzie wrażliwi, myślący, zastanawiający się nad przewrotnością Wielkiej Historii i humanitaryzmem, który przeciwstawia się ludzkiemu okrucieństwu.

Na pewno nie jest to relaksująca książka, którą dobrze uraczyć się do poduszki. Warto jednak zmierzyć się z jej treścią i przesłaniem.
BEATA IGIELSKA

Szczepan Twardoch: Ballada o pewnej panience

Literatura to litery. Układają się one w słowa, zdania, akapity, dialogi, opisy. Nadajemy im sens. Proces czytania stwarza dzieło po raz drugi. Litery to tworzywo, materia, którą ożywia twórca i po raz drugi czytelnik. Za każdym razem, za każdym odczytaniem tekst jest inny. Nakładamy nań swoje refleksje, wyobrażenia, marzenia. Nakładamy też swoje oczekiwania. I kiedy ta poprzeczka zawieszona jest wysoko, to trudno poradzić sobie z wysokością. Tak mam z opowiadaniami z cyklu „Ballada o pewnej panience”.

Oczekiwałem Bóg wie czego. Dostałem zbiór opowiadań – śląskich, mrocznych, surrealnych, czyli znany czytelnikom stały zestaw motywów, który powinien zapewnić nam bezpieczeństwo i przyjemność, a może po prostu bezpieczną przyjemność w odbiorze prozy Szczepana Twardocha. I ona jest, ale nie jest oszałamiająca. Te opowiadania, dodajmy „najlepsze opowiadania” Szczepana Twardocha jak głosi blurb, nie uniosły mnie w rejony, gdzie za każdym razem niosły mnie jego powieści. Cóż zrobić?

Zaczynamy od tytułowej „Ballady o pewnej panience” z 2016 roku, która jest w duże mierze z „Króla” – tej maestrii gatunkowej z dwudziestolecia, gdzie mniej demonów i diabłów i Śląska, za to wartka akcja i aktualne nasze problemy przeglądają się w epoce przedwojnia”. Ładne, klimatyczne opowiadanie. I tyle. Ballada z warszawskiego półświatka. Druga jest śląska „Ballada o Jakubie Bieli” i też jest miło, trochę jak z ”Dracha”, powieści, którą bardzo lubię. Przebiegamy między latami 2016- 2012 w pierwszej połowie tekstów z tej książki. Aż mijamy rubikon i od opowiadania „Gerd” wchodzimy w świat tekstów nieco starszych – w okolice roku 2010, a najstarszy i najciekawszy według mnie tekst „Dwie przemiany Włodzimierza Kurczyka” pochodzi z 2009 roku.

Ta druga część jest z czasów przemiany Twardocha w prawdziwego pisarza. To mniej więcej wtedy powstawał „Wieczny Grunwald” – naprawdę pierwsza ważna powieść tego autora. W tych opowiadaniach widać zmaganie się z tworzywem, z formą, poszukiwanie swojej drogi. Wiele z tych tekstów sięga do korpo światka, światka z którym Twardoch próbuje się zmierzyć jako pisarz i w wielu tych tekstach odnosi zwycięstwo.

„Balladę o pewnej panience” czytałem jako przyczynek do twórczości Szczepana Twardocha. Rozpoznawałem w tej książce motywy i wątki, z którymi zetknąłem się wcześniej w jego powieściach. Nie było to dla mnie spotkanie zaskakujące, nie było też rozczarowujące. I to mnie zirytowało najbardziej, że było nawet przyjemnie, że nawet porządnie zdenerwować się tą książką nie potrafiłem.

Sławomir Domański

Szczepan Twardoch: Jak nie zostałem poetą

Jeden z najpopularniejszych pisarzy. Pół miliona sprzedanych egzemplarzy. Uznanie polskich i zagranicznych krytyków. Wiele nagród i liczne nominacje. A niewiele brakowało, by wszystko potoczyło się zupełnie inaczej…

Pewnego dnia, w latach dziewięćdziesiątych, długowłosy nastolatek w ciężkich butach wchodzi do klubu gliwickich poetów, by przekonać się, jak ocenione zostaną jego wiersze. Efekt? Wiele lat później do księgarń trafia Jak nie zostałem poetą Szczepana Twardocha. A w książce? Historia i codzienność. Tożsamość i autorefleksja. Bardzo serio i z przymrużeniem oka.

„Ciągle nie zdecydowałem, czy uprawianie literatury jest dla mnie po prostu zawodem, czy może raczej czymś w rodzaju choroby psychicznej” — pisze autor. I opowiada historie, które mogłyby dać początek nowym powieściom…

Któregoś dnia, w czasie II wojny światowej, do jednej ze śląskich wsi nagle przestały przychodzić listy miłosne, które chłopcy z frontu słali do swoich ukochanych. Zapomnieli? Przestali kochać? Spotkało ich coś strasznego? I dlaczego tak nagle? A może ma z tym coś wspólnego młoda listonoszka?

źródło opisu: materiały wydawnictwa