Turystyka zmieniająca obrazy przed oczami pomaga twórczości. Grupa artystów z Europy udała się do przepięknej mieściny w Kalabrii. Na samym południu włoskiego „buta” latem 2019 w trakcie „sympozjum” artyści twórczo zabrali się do dzieła. Już Witkacy mawiał „But to absolut”. Konkretnie usadowili się malarze i rzeźbiarze w Santa Severina, miejscowości dysponującej zamkiem, kościołami, wzgórzem oraz pięknem rozlanym dookoła. Swoje zadanie potraktowali poważnie – etymologicznie miasto nazywa się „Santa Severina” od „severus” („poważny, sumienny, skrupulatny, srogi” – po łacinie). Przyroda obdarowała całe Włochy pocztówkowym czarem dla oczu oraz talentami mieszkańców – nie szczędząc wysiłków. Słońce złagodziło powagę i srogość… Jesteśmy w regionie Crotone, miasta administrującego właśnie Santa Severina. Tu niegdyś panowali Grecy, Rzymianie a później Normanowie z egzotycznej europejskiej północy.
Wśród artystów pracujących w cieniu włoskiego zamku wybudowanego w 1074 roku przez ówczesnego wodza Normanów, Roberta Guiscard, były również przedstawicielki Austrii. W mroźnym dniu 29 lutego 2020 zorganizowały one pewnego rodzaju wernisaż w oryginalnym pomieszczeniu. Jest to sala w pałacu Schönbrunn. To kondygnacja nad pańskim, arystokratycznym, teraz obleganym przez turystów piano nobile! Sala, w której zawieszono obrazy oraz rzeźby, tudzież film, ukazujący pracę artystów ubiegłego lata, należy do Zawodowego Związku Artystów Austrii. Przy czym należy dodać, iż w Schönbrunn chodzi o trzy „Landy”: Wiedeń, Burgenland oraz Dolna Austria. Z okna tego Salonu Sztuki widać w dole malutkie sylwetki turystów szturmujących pałac od strony efektownego wejścia…
Renate Polzer, uczestniczka od kilku lat sympozjów malarskich w Santa Severina, pokrótce przedstawiła profil samego projektu tych owocnych plenerów w swym lapidarnym wystąpieniu. Sama przedstawiła swe obrazy oraz frotaże, jakie powstały w Kalabrii. Skoncentrowała się na dwu wizjach tematycznych: „ryba” i „łódka”. Zredukowała je wizualnie korzystając z symboli geometrycznych Pitagorasa, ukazanych od dawna w Santa Severina na miejscowym placu. Tak, Pitagoras tam działał. Grecy byli wszak obecni tam od dawna. Rzymianie nazywali przecież sąsiednią Sycylię Magna Graecia. Tak, wyspa jest wielka i należała długo do zakochanych w sztuce Greków. Renate Polzer wie sporo o sile barw w malarstwie. Jej obrazy tchną życiem, konceptualnie wmontowanym w jej wizję, ukazującą nierówną walkę człowieka z ogromną siłą wody. Jest ona przedstawiona jako żywioł potężniejszy od samotności człowieka. A ten broni się często, przekornie i skutecznie uprawianiem sztuki…
Yoly Maurer była obecna na wystawie, nie pokazując żadnych dzieł. Dlaczego? Zadałem jej to pytanie. Wykonała przecież wiele figur, rzeźb, steli monumentalnych w Kalabrii – widać to na filmie (jej wytwór!). Obiekty niemożliwe do transportu do Wiednia. Pozostawiła je lokalnym władzom do spraw kultury w Santa Severina. Można było zobaczyć jej „opus” na filmie, ukazującym wizje twórczyni, przekute na formy przestrzenne w plenerze. Są to płaskie quasi obeliski, stele, nawiązujące do starożytnych form ulubionych przez Greków i Egipcjan. Pokryła je kolorami współgrającymi z otaczającą przyrodą. To istna synteza natury ze sztuką w sympozjum artystów dodających urody naszemu bytowi. Yoly Maurer jest rodowitą Szwajcarką, pochodzącą z wschodnich terenów (Sankt Gallen, Buchs, Jezioro Bodeńskie) swej helweckiej ojczyzny. Mieszka od 28 lat nad Dunajem.
Małgorzata Bujnicka, podwójna absolwentka zarówno Akademii Sztuk Pięknych jak i Uniwersytetu Sztuk Stosowanych w Wiedniu, wystawiała swe obrazy w bardzo wielu krajach. W stolicy Austrii mieszka od 22 lat. W Salonie Schönbrunn pokazała całą panoramę swych możliwości. Widzimy tu w sentymentalnej aurze spowite krajobrazy miejskie z Santa Severina: gigantyczny zamek, uciskający górę pod sobą oraz pejzaż wokół siebie, biblijne twarze smętnych ludzi, odwiedzających opustoszałe kawiarnie, placyki zalane słońcem „w samo południe”, rozgrzane fasady ze znamionami niegdysiejszej dekadenckiej urody. Bardzo zaakcentowane są ręce u postaci malowanych przez artystkę. Czyżby symbol naszej pracowitości w doczesnym życiu? Innym zupełnie formalnie obrazem jest leżący akt kobiecy. Utrzymany w konwencji kręgów i kółek, owali i obłych kształtów, uwypukla kobiecość modelki. Całość kojarzy się z klasycznym malarstwem Indii, ukazującym w pełni krągłości wdzięcznych bohaterek, ich twarze, piersi, uda, kolana oraz pięty. Emanuje spokojem. U Małgorzaty Bujnickiej kobieta leży wśród opadłych liści, przypominających o upływie czasu. Tempus fugit – nie zawsze będziesz tak piękna i powabna…
Jedynym męskim przedstawicielem Santa Severina jest tam mieszkający (oraz w stolicy marmuru – Carrara) uciekinier z Iranu, Pers Mohammad Sazesh. On jest właśnie pomysłodawcą sympozjów pod zamkiem normańskim na dalekim włoskim południu. Dla „Jupitera” rozmawialiśmy po włosku o losie emigrantów, o jego studiach w Bolonii, o propagowaniu sztuki oraz o jego rzeźbach naturalmente. Tworzy według zasady „mniej znaczy więcej”, czyli przedstawia minimalistycznie, w sposób nader zredukowany ludzkie twarze i masywne kształty zwierząt. Formy antropomorficzne są tak zminimalizowane (czyżby Mohammad Sazesh bał się manieryzmu?), iż przypominają starożytne rzeźby, jakie można zobaczyć w słynnym „Museo Archeologico – Castello San Giorgio” w liguryjskim La Spezia. Jego byk i niedźwiedź z marmuru sprowadzanego tym razem z Maroka, kojarzą się z rzeźbami polskiej artystki Beaty Hutten-Czapskiej z Paryża, jakie pokazywała mi kiedyś w swoim atelier nad Sekwaną. Właśnie oszczędność detali akcentuje potęgę zwierzęcia.
Summa summarum – bardzo udany wernisaż, ukazujący oglądającej publiczności panoramę możliwości twórczych artystów reprezentujących Wiedeń. Gama niespodzianek ukrytych we współczesnej sztuce w skromnym salonie nad szacownym cesarskim pałacem Schönbrunn.
Wiesław PIECHOCKI, luty 2020