Mieszkamy od lata 2018 w Wiedniu w 18. dzielnicy. Ale tylko trzeba przejść 2 minuty przez Gürtel i idąc na południe, dochodzi się do centrum przez 9. dzielnicę. GÜRTEL, czyli dwie wielkie jezdnie, komunikacyjne arterie w dwie strony, zawsze pełne ruchu samochodowego.
Między dwoma kierunkami ruchu biegną jezdnie. Każda ma CZTERY pasy ruchu. Między nimi ciągnie się bardzo widoczna konstrukcja. To ceglano-kamienna naziemna trasa metra (na tym odcinku naziemnego) trasy U-6. Na ciągłym kilkupiętrowym wiadukcie jadą pociągi metra, widoczne dobrze z dołu, z chodnika.
Opuściwszy nasze mieszkanie przy Sternwartestrasse 8, przeszedłem pod łukowatym mostkiem pod linią metra. Po 5 minutach spaceru jestem przed kościołem CANISIUS przy Lustkandlgasse właśnie w 9. dzielnicy, dochodzącej do samego śródmieścia.
Należymy do tej parafii.
Canisius-Kirche jest zbudowana przez architekta wiedeńskiego – Gustav Ritter von NEUMANN (1859-1928). Sama świątynia została ukończona w 1903 i otworzona dla wiernych w obecności cesarza Franciszka-Józefa 18.10.1903. Kościół poświęcony jest niderlandzkiemu uczonemu i świętemu. Nazywał się Peter de HONDT. Jego nazwisko brzmiałoby po niemiecku „Hund”. A „pies” to po łacinie „canis”. Stąd CANISIUS!
Sam wspomniany architekt G. von Neumann zbudował w 1904 roku budynek rządu i parlamentu w centrum VADUZ. Znany jest tym turystom, którzy przechadzają się po stolicy monarchii. Potem w LIECHTENSTEINIE zbudował jeszcze kościoły w trzech gminach: Balzers, Ruggell i Schaan.
Wchodzę do Canisius-Kirche pod rusztowaniami. Akurat jest od miesięcy remontowany. Wieje zimny wiatr, leje deszcz i temperatura wynosi +9°C. Tak zwana okropna pogoda. Nie wiem czy wejdę do kościoła – trwa wszak PANDEMIA. Internet mówi, że kościół jest zamknięty. Jest godz. 13, wielka uroczystość Ducha Świętego – Zielone Świątki. To moje ulubione święto. Podkreśla ono rolę i wagę intelektu, mądrości w religii chrześcijańskiej. Duch Święty jest moim faworytem w Trójcy. Dopuszcza wszak element refleksji nie transcendentalnej. Przynajmniej tak to interpretuję.
Ale widzę ku mojemu zdziwieniu – drzwi są otwarte.
Wchodzę i jestem wśród małego egzotycznego tłumu. Jestem jedynym białym wśród 35 czarnoskórych osób. Zaskoczenie i niespodzianka. Akurat chciałem się pomodlić do dzisiejszego bohatera – Ducha Świętego.
Wszyscy mówią po francusku. Robią to głośno. Akurat skończył się chrzest malutkiego czarnego dziecka. Wszyscy głośno rozprawiają, gestykulując. Stoją w mini grupkach przed ołtarzem. Większe dzieci biegają, gonią się i krzyczą. Słychać głośne rozmowy i śmiechy, mimo masek ochronnych na twarzach. Trudno skupić się na cichej indywidualnej modlitwie.
Ale jestem szczęśliwy.
Znowu po zarazie weszło do kościoła ŻYCIE…
Wiesław, Wiedeń, 31 maja 2020