Oj, namieszał nam w tym roku wirus, namieszał… Po raz pierwszy od lat zostały odwołane największe i cykliczne imprezy kulturalne. Międzynarodowy wernisaż w węgierskim Varbalog niestety, też padł ofiarą wirusa. Jak już Polonia w Austrii wie, u mnie dodatkowo zagościł wylew. Bywa. Więc: szpital, rekonwalescencja, problemy z głową… do tego afrykańskie wręcz upały. W sierpniu miałam już wszystkiego dość i w trakcie wizyty przyjaciół zamarzyłam sobie obiad na Węgrzech. Przyjaciele, jak to przyjaciele, temat podchwycili, zaoferowali transport i swoje towarzystwo. Zadzwoniłam do pp. Bieńków i niestrudzony a wielce życzliwy Roman Bieńko, po godzinie zadzwonił z informacją, że stolik w restauracji jest już zarezerwowany. Nic, tylko w drogę…
W ogródku przyuważyliśmy dorodne gruszki schowane w liściach drzewa.
Podwieczorek odbył się w klimatyzowanej Sali już w posiadłości naszych Gospodarzy. Było wino, napoje chłodzące i wspaniałe lody. Towarzyszyła nam jeszcze sąsiadka pp Bieńków, Finka. Borys był z Bułgarii, więc same “mniejszości”.
Wielkie dzięki najlepszym Przyjaciłom!!!