Zuletzt bearbeitet 22.09.2011 17.42
Brąz jak złoto
relacja z Mistrzostw Europy
w oczach kibica...
tekst i zdjęcia: Michalina Darkowska
W dniach 10-18 września 2011 roku odbyły się XXVII Mistrzostwa Europy w piłce siatkowej mężczyzn. Rywalizacja rozegrała się pomiędzy 16 drużynami, startującymi
w 4 grupach. Gospodarzami imprezy były Czechy (Praga i Karlove Vary) oraz Austria (Innsbruck i Wiedeń).
GRUPY STARTOWE:
GRUPA A (WIEDEŃ)
|
GRUPA B (KARLOVE VARY)
|
GRUPA C (INNSBRUCK)
|
GRUPA D (PRAGA)
|
1. Serbia 9 pkt
|
1. Rosja 9 pkt
|
1. Włochy 7 pkt
|
1. Słowacja 8 pkt
|
2. Słowenia 5 pkt
|
2. Czechy 5 pkt
|
2. Francja 5 pkt
|
2. Bułgaria 7 pkt
|
3. Turcja 4 pkt
|
3. Estonia 3 pkt
|
3. Finlandia 3 pkt
|
3. Polska 3 pkt
|
4. Austria 0 pkt
|
4. Portugalia 1 pkt
|
4. Belgia 3 pkt
|
4. Niemcy 0 pkt
|
W grupach mecze rozgrywane były systemem „każdy z każdym”, za zwycięstwo
w stosunku setów 3:1 lub 3:0, zespół wygrany otrzymywał 3 pkt, przegrany 0 pkt,
za zwycięstwo w stosunku 3:2 wygrany otrzymywał 2 pkt, przegrany 1 pkt. Drużyny, które zajęły ostatnie miejsca (4.) odpadały z turnieju. Zwycięzcy grup (1.) mieli zagwarantowane miejsca w ćwierćfinale, natomiast drużyny z miejsc 2. i 3. brały udział w meczach barażowych, aby dopełnić stawkę pozostałych czterech ćwierćfinalistów, według klucza
2A-3C, 2B-3D, 2C-3A i 2D-3B.
I tak w barażach zagrały następujące pary:
Słowenia-Finlandia (2:3), awans Finlandii;
Czechy-Polska (1:3), awans Polski;
Francja-Turcja (3:1), awans Francji;
Bułgaria-Estonia (3:0), awans Bułgarii.
W ćwierćfinałach zmierzyli się ze sobą:
Serbia-Francja (3:1), awans Serbii;
Włochy-Finlandia (3:1), awans Finlandii;
Rosja-Bułgaria (3:1), awans Rosji;
Słowacja-Polska (0:3), awans Polski.
Półfinały (Wiedeń, Wiener Stadthalle):
Serbia-Rosja (3:2), awans Serbii;
Włochy-Polska (3:0), awans Włoch.
Mecz o 3. miejsce (Wiedeń, Wiener Stadthalle):
Rosja-Polska (1:3)
Finał (Wiedeń, Wiener Stadthalle):
Serbia-Włochy (3:1)
Klasyfikacja końcowa:
1. Serbia ZŁOTY MEDAL
2. Włochy SREBRNY MEDAL
3. Polska BRĄZOWY MEDAL
4. Rosja
5. Słowacja
6. Bułgaria
7. Francja
8. Finlandia
9. Słowenia
10. Czechy
11. Turcja
12. Estonia
13. Belgia
14. Portugalia
15. Niemcy
16. Austria
Turniej ten obfitował w wiele niespodzianek. Niekwestionowanym faworytem byli Rosjanie, w ostatnich miesiącach niepokonani w żadnych zawodach. Zwyciężyli wówczas nawet wielką Brazylię, obecnych mistrzów świata i najlepszą drużynę ostatniej dekady.
W tym turnieju zaś reprezentanci Sbornej zajęli dopiero czwarte miejsce, przegrywając
z Polakami mecz o brąz. Siła tego zespołu słabła z kolejnymi meczami i bynajmniej nie chodzi tu o silę fizyczną, bo w tej nie mają sobie równych. Psychicznie natomiast Rosjanie nie udźwignęli presji faworyta. W półfinałowym meczu z Serbią ich „drużynowość” rozpadła się, pod koniec czwartego seta, jak domek z kart. Zaczęli popełniać proste błędy taktyczne
i grać bez wiary w zwycięstwo. Nie pomógł nawet trener, doskonały strateg Władimir Alekno, bombardier, atakujący Maksim Mikhaylow, ani najwyższy siatkarz świata (218 cm), środkowy Dmitrij Muserski.
O ile wicemistrzostwo Włochów nie dziwi nikogo, o tyle zwycięstwo Serbów jest zaskoczeniem. Zawodnicy ci wykazali niesamowitą wolę walki, ambicję i determinację. Najbardziej dało się to odczuć w meczu półfinałowym z Rosją, gdzie przegrywali już 2:1
w setach, by w czwartej partii, dzięki niezłomnej postawie całego zespołu, wygrać 33:31 (sety w siatkówce rozgrywane są do osiągnięcia przez jedną drużynę 25 punktów z różnicą minimum 2), a cały dramatyczny pojedynek 3:2. Do reprezentacji powrócił wielki Ivan Milijković, który w doskonałym stylu, poprowadził Serbów do złotego medalu i został wybrany MVP (najbardziej wartościowym zawodnikiem) imprezy. Nagrody indywidualne otrzymali także Marko Podraščanin (najlepszy blokujący) oraz Nikola Kovačević (najlepszy przyjmujący). Cegiełkę do zwycięstwa dołożyli również serbscy kibice, którzy bardzo licznie stawili się w hali i dopingowali swoich zawodników głośnymi okrzykami od pierwszej
do ostatniej piłki. Po zakończonym meczu finałowym okolice Stadthalle zalała fala czerowono-niebiesko-białych flag. Słychać było donośne śpiewy, klaksony i okrzyki triumfu. To był czas Serbów, ich i tylko ich. Wielka feta przeniosła się w poniedziałek wieczorem
do Belgradu, gdzie siatkarze zostali powitani na lotnisku przez tłumy kibiców. Czekał tam na nich również autokar z napisem MISTRZOWIE EUROPY 2011, którym przejechali przez miasto.
System rozgrywek, skonstruowany na to wydarzenie, niestety nie był idealny
i dał się we znaki Polakom. Stanęli oni, bowiem przed wyborem, poddać mecz i mieć łatwiejszą drogę do półfinału czy wygrać mecz i trafić w ćwierćfinale na silnych Rosjan. Wybrali to pierwsze, czym wywołali chwilowy niesmak kibiców. Szybko jednak „odkupili winy” 18 września, zostając brązowymi medalistami Mistrzostw Europy.
Sytuacja dotyczyła grupowego pojedynku ze Słowacją. Trener Polaków, Andrea Anastasi, zdecydował się wystawić drugi skład, który przegrał z rewelacją turnieju – Słowacją - 1:3. Dzięki temu wynikowi Słowacy zajęli pierwsze miejsce w grupie, awansując od razu do ćwierćfinału, Polacy zaś dopiero trzecie, skazując się na barażowy mecz z Czechami, a potem ponownie na ćwierćfinałowe spotkanie ze Słowacją. Pojedynek z Czechami, nazwany meczem o wszystko (przegrany odpadał z turnieju), nasi chłopcy stoczyli jak prawdziwi bohaterowie, choć początek wcale tego nie zapowiadał. Najjaśniejszą gwiazdą był Michał Kubiak, który zaczął mecz w pierwszej szóstce, popełnił kilka błędów, został zmieniony przez Michała Ruciaka, by powrócić na boisko w 3. secie i ostrzelać Czechów serią mocnych zagrywek i ataków nie do zatrzymania. Ten niewysoki przyjmujący (191 cm) tchnął
w drużynę iskrę nadziei, wiarę w zwycięstwo i tak też się stało. Punkt po punkcie nasi siatkarze awansowali do ćwierćfinału, gdzie bez problemów pierwszym składem, pokonali,
a nawet rozgromili, Słowaków 3:0, w godzinę i dwadzieścia minut.
Półfinałowy pojedynek z Włochami niestety nie wyglądał tak kolorowo. Role odwróciły się, to Włosi przyjęli rolę kata, a Polacy ofiary, by szybko i w kiepskim stylu przegrać 3: 0 i tym samym zaprzepaścić szansę na obronę mistrzowskiego tytułu (w 2009 roku, w Izmirze, Polacy po raz pierwszy w historii zdobyli złoty medal Mistrzostw Europy).
Na mecz o brąz Polacy wyszli wyjątkowo zdeterminowani. To niewiarygodne, jak
w tak krótkim czasie zdążyli wyciągnąć wnioski, nabrać wiary w siebie i udowodnić, że nie mają zamiaru zawieść kibiców i wracać do kraju bez medalu. Rosjanie, po porażce z Serbami, nie byli już tak groźni. Zniknęła gdzieś ich atomowa siła zagrywki, ataki nie raziły swą mocą, a potężne bloki rozbijane były przez naszych zawodników. Przed turniejem trener Anastasi otwarcie mówił, iż obawia się Rosjan i będzie unikał konfrontacji najdłużej jak to możliwe.
Na szczęście okazało się, że poddali się sami, a koncertowa gra naszych chłopaków spowodowała, że po raz pierwszy w historii ME udało nam się pokonać reprezentację Sbornej, a ponadto zdobyć brązowy medal.
Po raz kolejny potwierdziła się również prawda, że nasza drużyna ma najlepszych
na świecie kibiców. Nie jest, bowiem tajemnicą, fałszywą skromnością ani samochwalstwem, że nie mają sobie równych. Potwierdzają to zawodnicy i trenerzy wszystkich drużyn, którym przychodzi rozgrywać mecze z Polakami. Gdzie drużyna, tam kibice. Głośni, oddani i zawsze wierni. Tak było i tym razem. Na meczach grupowych w Pradze biało-czerwona publiczność stanowiła najliczniejszą grupę. Można było odnieść wrażenie, że mecz toczy się w Polsce, kilka tysięcy Polaków przyjechało za swoją drużyną. Po zwycięstwie nad Rosjanami,
w Wiedniu, rozlegało się najgłośniejsze, wzruszające i najbardziej wdzięczne DZIĘKUJEMY! Radość była ogromna również podczas ceremonii dekoracji. Nieustające okrzyki przyćmiły nawet wdzięczność serbskich kibiców, przez co to oni – Polacy czuli się jak na najwyższym stopniu podium. Na złotym stopniu w sercach tych, którzy przejechali setki kilometrów, aby bić brawo, cieszyć po każdej udanej akcji, a po nieudanej dodawać otuchy.
Warto również zauważyć, że przed wylotem do Pragi nikt nie stawiał na Polaków. Wiele osób twierdziło nawet, iż nasza drużyna nie zdoła wyjść z grupy. Kiedy na początku roku kadrę obejmował Andrea Anastasi, gry odmówiło kilku podstawowych zawodników. Mariusz Wlazły, Michał Winiarski, Paweł Zagumny oraz Daniel Pliński. Czołówka polskiej siatkówki miała od dawna niewyleczone kontuzje i postanowiła nie brać udziału
w rozgrywkach. Przysporzyło to nie lada problemów trenerowi, musiał skorzystać z młodych i niedoświadczonych w takich imprezach graczy. Byli to znani dotąd tylko z ligowych parkietów Grzegorz Kosok, Michał Kubiak, Mateusz Mika i Fabian Drzyzga, którzy doskonale poradzili sobie w odpowiedzialnych rolach, zyskując zaufanie Anastasiego
i szacunek kibiców. Złym prognostykiem był również sierpniowy turniej towarzyski, Memoriał Huberta Jerzego Wagnera, który polscy siatkarze przegrali z kretesem,
nie wygrywając ani jednego seta.
Indywidualną nagrodę otrzymał jeden z naszych siatkarzy, przyjmujący Bartosz Kurek. Został on wybrany najlepszym zagrywającym imprezy. Wyróżnienie to, oczywiście zasłużone, oddaje w pełni zaangażowanie w sukces drużyny. Serwis z prędkością 120 km/h robi piorunujące wrażenie, ale nie na Bartoszu. Przez cały turniej bezlitośnie i konsekwentnie posyłał piłki na stronę rywali, stwarzając im niemałe problemy w przyjęciu.
W poniedziałkowe popołudnie brązowi medaliści zawitali na warszawskim Okęciu. Tu też czekały na nich rzesze fanów. Przywitało ich głośne: POLSKA BIAŁO-CZERWONI! oraz DZIĘKUJEMY! Uśmiechnięci siatkarze również dziękowali za doping i wsparcie, rozdawali autografy i robili sobie pamiątkowe zdjęcia z fanami, którzy wyszli
im na powitanie. „Medal jest również Waszą zasługą” powiedział Krzysztof Ignaczak, libero drużyny, w jednym z wywiadów. Następnie chłopcy udali się na konferencję prasową, na której odpowiadali na pytania dziennikarzy. Powitanie i konferencja transmitowane były przez wszystkie największe polskie stacje telewizyjne. Nie ma, więc wątpliwości, jak duże znaczenie w polskim sporcie odgrywa piłka siatkowa.
Za dwa lata Mistrzostwa Europy odbędą się w Polsce i Danii, trudno sobie wyobrazić, żeby chłopcy nie zdobyli tam medalu. Może być brązowy, dla nas – kibiców i tak każdy będzie jak złoty!
BRĄZOWI MEDALIŚCI MISTRZOSTW EUROPY 2011:
NUMER NA KOSZULCE
|
NAZWISKO
|
IMIĘ
|
DATA URODZENIA
|
WYSOKOŚĆ CIAŁA
|
POZYCJA
|
1
|
Nowakowski
|
Piotr
|
18.12.1987
|
205 cm
|
Środkowy
|
2
|
Zatorski
|
Paweł
|
21.06.1990
|
184 cm
|
Libero
|
3
|
Gruszka (C)
|
Piotr
|
08.03.1977
|
206 cm
|
Atakujący
|
4
|
Kosok
|
Grzegorz
|
02.03.1986
|
206 cm
|
Środkowy
|
5
|
Kłos
|
Karol
|
08.08.1989
|
200 cm
|
Środkowy
|
6
|
Kurek
|
Bartosz
|
29.08.1988
|
205 cm
|
Przyjmujący
|
7
|
Jarosz
|
Jakub
|
10.02.1987
|
195 cm
|
Atakujący
|
10
|
Mika
|
Mateusz
|
21.01.1991
|
207 cm
|
Przyjmujący
|
11
|
Drzyzga
|
Fabian
|
03.01.1990
|
200 cm
|
Rozgrywający
|
13
|
Kubiak
|
Michał
|
23.02.1988
|
191 cm
|
Przyjmujący
|
14
|
Ruciak
|
Michał
|
22.08.1983
|
190 cm
|
Przyjmujący
|
15
|
Żygadło
|
Łukasz
|
02.08.1979
|
200 cm
|
Rozgrywający
|
16
|
Ignaczak
|
Krzysztof
|
15.05.1978
|
186 cm
|
Libero
|
18
|
Możdżonek
|
Marcin
|
09.02.1985
|
211 cm
|
Środkowy
|
(C) – Kapitan drużyny,
Trener I - Andrea Anastasi,
Trener II – Andrea Gardini.