Zuletzt bearbeitet 31.03.2015 11.00


Zuletzt bearbeitet 13.01.2014 11.05
Geschwister Küng & Jan Karpiel-Bulecka

 

 

 

 

 

Wiener Konzerthaus na góralską nutę

11. Jänner 2014

100-letni w tym roku wiedeński Dom Koncertowy zaprosił do Mozart- Saal niecodziennych jak na te mury muzyków: górali! Szwajcarskich i polskich. Koncert nosił tytuł "Od Appenzell do Zakopanego".

Rodzeństwo Kueng w 5-osobowum składzie (jeden mężczyzna) to energia perfekcyjnych wykonań, ale z dystansem do ludowych motywów szwajcarskich, głownie muzyki kantonu Appenzell w płn. wschodniej Szwajcarii. Mocne strony grupy to muzyczne żarty, nawiązania do klasyki włoskiej czy greckich motywów (sirtaki), komentarze i objaśnienia motywów, instrumentów, trachtów, qui pro quo z rozbawioną publicznością na żywo zadającą pytania, żywioł połączony z sentymentalnymi nutami. Przede wszystkim jednak perfekcja, znakomite muzyczne przygotowanie młodego zespołu i świeże "podanie" ludowości bez nacjonalistycznego zacięcia, z dystansem np. do alpejskiej "świętości" - jodłowania, ale - z jego zasygnalizowaną obecnością.
I radość ze wspólnego uprawiania muzyki... Świetny kontakt z publicznością, bo publiczność znakomita i równie żywiołowa, akustyka podbijała efekt huku braw...
 Po przerwie na scenie pojawiła się  "krakowianka" - Dorota Krzywicka-Kaindel i przedstawiła górali z Zakopanego, Jana Karpiela-Bułeckę z zespołem prawdziwych "pięciu chłopa" i dwóch śpiewających i tańczących góralek o głosach rozsadzających mury ( i góry). Niemal przeciwieństwo Szwajcarów, amatorzy, miłośnicy ludowej muzyki, którą mają we krwi, która im na codzień towarzyszy, na hali, w domu, na weselu, na pogrzebie... Wybrzmiała na oryginalnych instrumentach  własnego wykonania. 

 Zabrali publikę w podróż w Tatry - na polską, słowacką stronę, do motywów madziarskich, do legend janosikowych i do samotni na halach, gdzie góralowi owce i jego muzyka na własnoręcznie wykonanych piscołkach musi wystarczać. Zaprzeczenie perfekcji, nieprzywiązywanie się do bezbłędnego brzmienia, wolność w duszy i względna wolność w grze na skrzypkach, skrzypcach, dudach... Jan Karpiel-Bułecka, osobowość polskiej sceny entomuzycznej  zawładnął wiedeńską sceną z oczywistą naturalnością, był tu u siebie, jak w Zakopanym. Wdzięczne, nieperfekcyjne, ale naturalne i pełne humoru było dialogowanie wiedenki, Doroty Krzywickiej-Kaindel z góralem, przywołującym historie z austrowęgierskiej przeszłości i wciąż żywą legendę Janosika, złupienia Austriakom 120 karabinów i jego powieszenia za żebro... Nie zabierając legendy Słowakom, ale traktując ją jak wspólną, część historii Tatr... I tu radość grania, przytupu, ukłonu i niezmiennie dumna wyprężona postawa Jana Karpiela-Bułecki robiła wrażenie. Część publiki nie wytrzymała jednostajnego dla nieoswojonego ucha dźwięku skrzypiec, parę osób wyszło, ale co z tego.... Niezwykłe spotkanie z żywą entomuzyczną prezentacją, niemal workshopem nt. pochodzenia instrumentów, źródeł muzycznych inspiracji i nieoszlifowanym dźwiękiem. Bezcennie prawdziwe.

Wiśnią na torcie było wspólne wykonanie siłami polskimi i szwajcarskimi góralskich alpejsko-tatrzańskich motywów, energetyczne, pełne siły, sympatii i wspólnoty góralskiego rozumienia świata. I tu pan Jan stanął w centrum międzynarodowej góralszczyzny, w centrum sceny łączył ojcowsko dwa światy - perfekcji, która nabrała luzu i tatrzańskiego temperamentu, który dał się podszlifować.

Hej, to była porcja energii i życiowej radości! Niezwykły koncert, w niezwykłym cyklu "Spielarten".

Beata Dżon

 

Kontakt



Zuletzt bearbeitet 10.10.2013 13.50
Linki