Zuletzt bearbeitet 31.03.2015 11.00


Zuletzt bearbeitet 01.05.2016 10.42
Wojciech Kuczok. Gazeta Pisarzy

 

 

 

 

 

Wojciech Kuczok: Dane szacunkowe,

czyli "Gazeta Pisarzy"

 

Polacy biją. Rekordy w nieczytaniu. Jesteśmy przodującą siłą kontynentu w kategorii wtórnego analfabetyzmu. Wolimy kotleta niż Becketta, by sparafrazować hasło z transparentu narodowców. Parafraza? Beckett? "Gazeto Wyborcza", co ty wyprawiasz? Od grubo ponad stu tygodni dopuszczasz w poniedziałkowym dziale sportowym do głosu faceta, który prowadzi niesportowy tryb języka. A teraz jeszcze, pod włos, ignorując modę na nieoczytanie, wymyśliłaś sobie, że w nadchodzący weekend zredagują cię sami pisarze! Czy ty, "Gazeto Wyborcza", na stronę tytułową upadłaś? Jakże to tak? "Gazeta Pisarzy" nadchodzi? I co, łamy sportowe oddacie melancholijnemu eseiście Bieńczykowi?

Nie boicie się, że zamiast szukać wśród morza wyników jakichś zwycięstw Polaków, będzie rozważał wykwintny smak bezbramkowego remisu? Ta Passent, i owszem, w tenisa daje radę, ale żeby od razu powierzać jej wywiad z legendarnym hokeistą Jobczykiem, co to nas powiódł za Gierka do wygranej z Sowietami? A co z polityką, co z gospodarką? Nie będzie sobie można tak po prostu przewertować numeru, trzeba będzie mitrężyć czas na każdy tekścik, bo wszystko chcecie uczynić literaturą? To może choć dział kultury sobie odpuścicie? Nie? Cóż za lekceważenie woli narodu!

Statystyki są przecież wyraźne i nieubłagane: dwa słupki rosną w ojczyźnie naszej bez względu na wszelkie zjawiska przyrodnicze i społeczne: poparcie dla PiS i procent rodaków, którzy książek do ręki nie biorą. Oto najlepszy, ostateczny i niepodważalny dowód w sprawie: "Gazeto Wyborcza", jesteś medium antypolskim, jawnie sobie dworujesz z pragnień Polaków - pisarzy ci się zachciewa, podczas gdy media narodowe redagowane z licealnym sznytem najprostszą drogą do umysłów suwerena docierają. Czasem jakiś smarkazm (sztubacki sarkazm) z opozycji, mnóstwo prostolinijnego hejtu, dział kultury poświęcony architekturze kościołów, w których modlił się lub będzie się modlił prezydent, a dział sportu wiecznie spóźniony - co tam świeże wyniki, ważne są "piękne gesty" prawdziwych patriotów, czyli na przykład kiboli Legii, którzy walnęli kolorową oprawę w klimacie wyklętym. Ech, "Gazeto" Na ulicy gadają, że nikt normalny cię nie czyta (logiczne, wszak nikt normalny w tym kraju w ogóle nie czyta), a ty się jeszcze narażasz tym swoim pomysłem pisarskim. Który tutaj, nie wiedzieć czemu, zapowiadam już od ponad dwóch tysięcy znaków. W dziale sportowym. Dryblując irytująco słowami, zamiast grać prostą piłkę. Brak szacunku okazując dla czytelnika, który chciałby tu znaleźć jakiś po bożemu napisany komentarz przebudzenia Lewandowskiego albo choć ekspercką prognózkę na pozostałe sześć kolejek ekstraklasy. Dość. Zapowiedziałem. W sobotę, w Światowym Dniu Książki i Praw Autorskich, rozpanoszą się w "Wyborczej" tacy literaccy dryblerzy, żem niegodzien im korkotrampek sznurować.

Tymczasem wróćmy do kwestii braku szacunku. Oglądałem sobie w sobotę meczyk ligi włoskiej, wybrany nieprzypadkowo, po to, by na nasączone pogardą pytanie Żony: "Jaki tam znowu mecz oglądasz?", móc odpowiedzieć szlachetnie brzmiącymi nazwami pięknych miast: żadne tam "Inter - Napoli", tylko "Mediolan kontra Neapol". Mecz, jak to w Serie A: lata świetlne przed nami i lata świetlne za najlepszymi ligami Europy. Niby jakieś gwiazdy, ale drugorzędne, niby gra składna, ale bez iskry bożej, w dodatku Higuain odsiadujący na trybunach karę za atak szału, więc skończyło się tak, jak musiało. Inter wygrał, pod Wezuwiuszem mistrzostwa nie będzie; oni tam wspominają scudetto pod wodzą Maradony jak my w Chorzowie ostatnie mistrzostwo drużyny Gucia Warzychy - i tak już chyba zostanie.

Pod koniec meczu ktoś tam komuś założył siatkę i komentator wypalił: "To jest brak szacunku dla rywala", a we mnie się zagotowało. Bo nie pierwszy raz słyszę tę bzdurę, której pojąć nie umiem. W dodatku piłkarze zdają się w nią wierzyć. Tymczasem przepuszczenie piłki między nogami rywala wydaje się zwodem bardzo praktycznym, jak również zdrowym dla kolan (z tejże przyczyny najchętniej sam go używam) - nie trzeba wykonywać nagłych zwrotów w miejscu, wystarczy precyzyjne trącenie gały czubkiem buta. Zwód jak zwód, jeśli się rywal daje na niego nabrać, sam się ośmiesza, w dodatku połowa bramek strzelonych po ziemi wpada do siatki między nogami rozkraczonego bramkarza - czy ktoś widział, żeby golkiper rzucał się na napastnika o to z pretensjami? Zastanawia mnie, kto pierwszy sformułował tę brednię, która potem rozpleniła się jako fakt medialny i wreszcie została powszechnie uznana za gest obraźliwy - piłkarze czy eksperci studyjni? W efekcie strach tę siatkę komuś założyć - w rzeczy samej, obrońca wzięty w ten sposób czuje się w prawie do zemsty, gotów boleśnie sfaulować w odwecie, bo przecież "mówi się", że piłka między nogami to jest policzek wymierzony w dobre imię zawodnika. Miernotom się marzy futbolowa urawniłowka, w której wszyscy mają równe szanse, nie ma geniuszy technicznych, liczy się tylko wola walki, siła i wybieganie. W takim świecie nikt nikomu siatki by nie zakładał, genialne konusy pokroju Messiego w ogóle nie uprawiałyby tego sportu, bo cóżby z nich zostało, gdyby nie drybling? Powiem więcej: futbol bez ośmieszających zwodów byłby jak język bez literatury, ba, byłby, nie przymierzając, jak "Gazeta Wyborcza" bez pisarzy w najbliższy weekend. Nie mam szacunku dla ludzi, którzy z gnuśności nie czytają książek, piłkarze zaś nie powinni się martwić o samopoczucie kiepskich defensorów. Więcej siatek poproszę.

Kontakt



Zuletzt bearbeitet 10.10.2013 13.50
Linki