|
Zuletzt bearbeitet 07.10.2011 13.31 Wybory do Sejmu i Senatu RP 2011
Nie zapomnij!!! 9. października 2011 U nas: sondaże, artykuły, wypowiedzi i satyra na temat wyborów...
Trzy dni przed wyborami - ostatnie "przymiarki", specyficzny rachunek sumienia ale nie u siebie a u startujących do wyborów partii. Przypominamy więc jakie to mamy wybory, na kogo możemy głosować...
Zarejestrowano siedem komitetów
Sondaż z 6.10.2011 Według najnowszego sondażu TNS OBOP dla "Gazety Wyborczej" znacząco powiększyła się przewaga PO nad PiS-em. Platformę poparło 31 proc. badanych, a PiS 18 proc. Rekordowy wynik uzyskał Ruch Palikota - chce na niego głosować aż 10 proc. respondentów.Sondaż z 6.10.2011, godz. 22.30 34 proc. ankietowanych deklarujących udział w wyborach popiera PO, 20 proc. PiS - wynika z najnowszego sondażu CBOS. Do parlamentu dostałoby się jeszcze SLD (9 proc.), Ruch Palikota (7 proc.) i PSL - 6 proc. Aż 2/3 wyborców. deklaruje, że pójdzie na wybory. Sondaż z 7.10.2011, godz. 12.00 Po burzy związanej z wypowiedziami Jarosława Kaczyńskiego o Angeli Merkel, PiS stracił trzy punkty procentowe - wynika z sondażu TNS OBOP dla "Gazety Wyborczej". Na prowadzeniu Platforma Obywatelska, ale na uwagę zasługuje dwucyfrowy wynik Ruchu Palikota. Pracownia Homo Homini, badając preferencje wyborcze dla Polskiego Radia uwzględniła głosy niezdecydowanych obywateli. Z sondażu wynika, że PO wcale nie może mrozić szampanów, a różnica jest minimalna. PO zgarnie 33 proc. głosów, PiS 31, SLD 12, PSL 10, a Ruch Palikota 8 procent. t. "Przekonanie do siebie tych wyborów, nawet 1 bądź 2 procent tych niezdecydowanych, powoduje, że wynik wyborów może zmienić się diametralnie.Może zmienić się lider, może zmienić się też kolejność na trzecim, czwartym czy piątym miejscu czyli między SLD, Ruchem Palikota i PSL" - podkreśla w Polskim Radiu prezes Homo Homini, Marcin Duma. A co, jeśli niezdecydowani nie pójdą do urn? Wtedy PO może liczyć na 32,1 proc. głosów, PiS 29,6 proc., SLD 10, PSL 8,5, a Palikot 6,9 procent głosów - wynika z badań instytutu. Frekwencja wyniosłaby 43 procent. Ankieterzy Homo Homini, przygotowując sondaż, przepytali 1500 dorosłych Polaków. Wyniki sondaży będą aktualizowane do dnia wyborów. /Red./Cytaty na temat wyborów: ciekawostki, artykuły, wypowiedziHenryka Krzywonos to odważna kobieta - przede wszystkim prosi, żeby nie głosować na PiS.- Jeśli PiS wygra, to ostatni zgasi światło. Nie daj panie Boże, żeby tak się stało. - mówi. poniżej: okładka tygodnika WPROST - Aniołki Kaczyńskiego
a teraz kto stoi za tymi aniołkami rzeczywiście
_____________________________________ "Süddeutsche Zeitung": antyniemiecki finisz kampanii Kaczyńskiego Jarosław Kaczyński znów na finiszu kampanii wyborczej w Polsce uderzył w antyniemieckie tony, chcąc najwyraźniej zmobilizować ostatnie rezerwy wyborców PiS - ocenia w czwartek niemiecki dziennik "Süddeutsche Zeitung". "Jarosław Kaczyński nie wytrzymał już dłużej prezentowania się jako roztropny polityk, dla którego najważniejsza jest funkcjonująca gospodarka. Na kilka dni przed polskimi wyborami parlamentarnymi wystrzelił całą salwę do sąsiadów w Niemczech" - zaznacza "Süddeutsche Zeitung". Jak pisze dziennik, szef PiS insynuował, jakoby Berlin chciał kontrolować Polskę, a nawet odzyskać tereny nad Odrą i Nysą oraz że Angela Merkel została kanclerzem z pomocą Stasi. Ocenił też, że przewodnicząca Związku Wypędzonych Erika Steinbach powinna zostać ukarana za swe knowania. "Wprawdzie nic z tego nie zostało powiedziane wprost, ale warszawscy komentatorzy w ten sposób zaostrzyli jego aluzje" - dodaje dziennik. Jak pisze, "Kaczyński, po którym niemal nie widać już żałoby po zmarłym w katastrofie lotniczej półtora roku temu bracie bliźniaku, Lechu, najwyraźniej chciałby zmobilizować ostatnie rezerwy wyborców". "Bowiem kierowana przez niego partia opozycyjna Prawo i Sprawiedliwość, która jest światopoglądowo narodowo-patriotyczna, ale pod względem programu gospodarczego raczej socjaldemokratyczna, niemal dogoniła w sondażach konserwatywną Platformę Obywatelską pod wodzą proeuropejskiego premiera Donalda Tuska" - zauważa dziennik. Historia "niemieckiego problemu" Kaczyńskiego "Süddeutsche Zeitung" przypomina, że już sześć lat temu antyniemieckie tony na ostatniej prostej kampanii bliźniaków Kaczyńskich zaowocowały niespodziewanym podwójnym zwycięstwem w wyborach prezydenckich i do Sejmu". Według komentatora dziennika "niemiecki problem" Jarosława Kaczyńskiego miał swój początek dwadzieścia lat temu, gdy jako zaufana osoba nowego prezydenta Lecha Wałęsy został zaproszony do Bonn i kanclerza Helmuta Kohla. "Chodziło o założenie polskiej CDU. Wielki i ciężki kanclerz oraz mierzący 1,62 metra warszawski sekretarz stanu nie znaleźli jednak wspólnego języka. Jeszcze lata później Kaczyński denerwował się, że Kohl potraktował go protekcjonalnie" - pisze "SZ". Przypomina, że w 2005 r. jedna z berlińskich gazet na stronie tytułowej napiętnowała Jarosława Kaczyńskiego jako antysemitę, co było "całkiem błędnym zarzutem, ale głęboko go dotknęło". "Również w tym dopatrzył się celowego ataku ze strony Niemców. W rzeczywistości Kaczyńscy energicznie i nie bez powodzenia starali się walczyć z tradycyjnym antysemityzmem polskiej prawicy. W swojej polityce historycznej próbowali nawet skonstruować polsko-żydowską wspólnotę ofiar" - ocenia bawarski dziennik. Podkreśla, że "Kaczyński nie jest w żadnym wypadku ograniczonym nacjonalistą, jak chętnie przedstawiają go także niemieckie media". "Ma doskonałe wykształcenie i jest świetnym retorykiem. Jednak jest uwięziony w polskim autoportrecie narodu bohaterów i ofiar. Jego zwycięstwo w wyborach stworzyłoby między Niemcami a Polską znów wiele problemów, które uważano za dawno przezwyciężone" - ocenia "Süddeutsche Zeitung". /źródło: GazetaPrawna.pl/
Janina ParadowskaKampania na finiszu. Jaka jest?Bardzo dziwna kampaniaIdą łeb w łeb, jak mówi premier Tusk? Czy też PiS – co niedawno wydawało się kompletnie nierealne – jest już na prowadzeniu, jak oznajmia prezes Kaczyński? Nikt tego nie wie. Zaskakujący koniec bardzo dziwnej kampanii. Oszołomieni niezliczoną liczbą sondaży wróżymy właściwie z fusów i z 9 na 10 października możemy przeżyć noc niespodzianek. Generalnie okrzyknięto tę kampanię najbardziej nudną z dotychczasowych i pytanie, kiedy też ona się tak naprawdę zacznie, przez długie tygodnie wisiało nad polską polityką. Nie plątał się po niej żaden „dziadek z Wehrmachtu”, nie pojawił się spot w stylu „Mordo ty moja”, atmosfera nie gęstniała od kwitów i haków na politycznych wrogów. Miała to być najbardziej bezwzględna i „krwawa” z dotychczasowych rywalizacji, a okaże się być może najspokojniejsza. W trakcie kampanii przebadano niemal wszystko – kto ma jaki stały elektorat, kto ukrywa swoje preferencje do ostatniej chwili, kto odpowiada ankieterom poprawnie, kto się rozczarował PO, a kto dał porwać czy przynajmniej uwieść PiS? W sumie jednak dowiedzieliśmy się bardzo niewiele nowego, może tyle, że młodzież, zresztą ta, która najrzadziej głosuje, jest trochę bardziej niż kiedyś za PiS, ale głównie za Palikotem. Wiemy, że dwie największe partie zbliżają się do siebie, że do Sejmu jednak przebija się Palikot, który najpierw tuczył się kosztem SLD, a teraz oskubuje PO, że śmiercią naturalną umiera PJN. Czy jednak Palikot, największa zagadka finiszu kampanii, to tylko modna deklaracja, czy rzeczywiście już zdecydowany wybór? Odpowiedź: „trudno powiedzieć”. To wszystko nie znaczy, że kampania ciekła jak letnia woda z kranu. Tyle że żrące substancje popłynęły innymi nurtami. Tymi mniej oficjalnymi, po przykościelnych kaplicach, katechetycznych salkach, na spotkaniach klubów „Gazety Polskiej”, w tym całym drugim obiegu wielkiego przemysłu pogardy dla faktów i rozumu, wyrosłego na podłożu smoleńskiej katastrofy, stworzonego i nadal pospiesznie utrwalanego na potrzeby mitu. Dla zwycięstwa jednej prawdy. I przede wszystkim zemsty. Czasem ten nurt do oficjalnej kampanii przeciekał, ale raczej rzadko, bo jednak „prawdy” ponoć oczywiste i najbardziej prawdziwe są jakoś zbyt wstydliwe, czasem cuchnąc – jak te o smoleńskiej bombie i dobijaniu rannych, by pokazywać je szerokiej opinii publicznej. Jest jednak rodzajem ciemnej, podziemnej rzeki, która płynie, drąży skały i może mieć znaczący wpływ na ostateczny wynik wyborów. Jak na razie obie partie idą łeb w łeb i nikt nie wie, jak rywalizacja się zakończy. W tym wyścigu liczą się jednak tylko dwaj główni gracze, /źródło: POLITYKA/ _____________________________________ Wybory na wesoło:
Czterej Pancerni i Jaś
Żakowski: To Lis skłonił prezesa do pokazania prawdziwej twarzy- Nie interesuje mnie, kto wygrał, a kto przegrał to starcie. Widzę jednak jego skutki. Kaczyński powiedział tam głupstwa, z których do dziś musi się tłumaczyć. A to nie bez znaczenia dla obecnego trendu, czyli zwiększenia dystansu między PO a PiS - komentuje w TOK FM publicysta Jacek Żakowski. Rośnie przewaga PO nad PiS
- Jeśli chodzi o tę zmianę trendu, nie bez znaczenia był program Tomka, który zmusił PiS do powrotu na drogę prawdy i szczerości. Skłonił prezesa i innych polityków PiS do pokazania prawdziwej twarzy, nie tej z reklamy - twierdzi Jacek Żakowski. W Poranku TOK FM, razem z innymi publicystami, Tomaszem Wołkiem i Wiesławem Władyką, komentowali poniedziałkową rozmowę Tomasza Lisa z Jarosławem Kaczyńskim>>
- Ten program naruszył całą konstrukcję, którą Jarosław Kaczyński buduje od początku tej kampanii. Prezes nie spotykał się przecież z nikim - poza ustawkami i występami przed mikrofonem. Okazało się, że Jarosław Kaczyński doprowadzony do konfrontacji, pęka. Nie wytrzymuje trudności merytorycznej. Tomasz Lis zadawał normalne pytania, nie był agresywny. A spotkał się z infantylną reakcją - zaczepianie, poprawianie polszczyzny,. zwracanie uwagi na warsztat... - dodaje Wiesław Władyka.
|
Kontakt
|