Zuletzt bearbeitet 31.03.2015 11.00


Zuletzt bearbeitet 12.05.2013 11.38
Maj - miesiąc poetów, pisarzy, książki...

 

Zbigniew Masternak właśnie od maja

zaczyna współpracę z Jupiterem

Wielki to dla nas zaszczyt i ogromna

satysfakcja. Witamy i polecamy felietony

pod wspólnym tytułem WRZUTY Z AUTU

"Wrzuty z autu"   - felietony

O spotkaniach autorskich

Nie byłoby mnie jako pisarza, gdyby nie biblioteka w mojej rodzinnej wsi – przeczytałem chyba wszystko, co w niej się znajdowało. Niestety, już od dawna nie istnieje – została przeniesiona do szkoły podstawowej, a jej księgozbiór okrojony do jednej dziesiątej. A była to jedyna forpoczta cywilizacji w mojej rodzinnej okolicy. Kiedyś przyjechał tutaj Ernest Bryl. Zachęcił mnie do pisania. I tak się zaczęło.

Teraz to ja objeżdżam ze spotkaniami autorskimi biblioteki, domy kultury i inne instytucje. Sądząc po częstotliwości, najbardziej popularny jestem w powiecie dzierżoniowskim na Dolnym Śląsku, gdzie gościłem już ośmiokrotnie. Z wizytami w rodzinnych stronach jest znacznie gorzej, może to dlatego, że trudno być prorokiem we własnym kraju. W tej kwestii na Kielecczyźnie spotkało mnie największe upokorzenie – pod koniec 2007 roku miałem spotkanie autorskie w KCK. Ogromna aula, impreza dobrze rozreklamowana, dobry czas spotkania (piątkowy wieczór) – i co? Przyszła jedna starsza pani i zapytała, czy gdzieś tutaj można kupić drożdżówkę. I tak wyglądał powrót syna marnotrawnego w rodzinne strony. Z kolei z Kielecczyzną wiąże się także mój największy sukces, jeżeli chodzi o frekwencję – w lutym 2008 przyjechałem do domu kultury w Wąchocku. Obawiałem się, że publika znowu wytnie  mi jakiś kawał, ale nie, zeszło się z pół gminy, trudno było domknąć drzwi do budynku – może to dlatego, że poprzedniego dnia byłem gościem przedziału z książkami w „Teleexpresie” – i ludzie przyszli obejrzeć pana z telewizji.

Najbardziej jednak cenię sobie spotkania autorskie dla młodzieży, w miejscach takich jak Stara Zbelutka  czy Gowarczów, Stąporków czy Kunów. Sam pochodzę z jeszcze mniejszej miejscowości. Dyrektorki bibliotek zapraszają mnie, żebym „dawał przykład”, jakkolwiek to pompatycznie zabrzmi. Potwierdzał, że mimo iż droga spod Świętego Krzyża na literackie czy filmowe salony jest strasznie długa, to można ją przebyć. Te moje prezentacje podczas spotkań autorskich to nieco taka praca u podstaw, jak u mojego mistrza Żeromskiego. Tylu utalentowanych młodych ludzi marnuje się po wsiach – mogliby być aktorami, muzykami, piłkarzami. Ale jakoś nikt nie wyciąga do nich ręki, nie przyjmuje z otwartymi ramionami – równość szans to bujda lansowana przez media. Nie ma kto wstrząsnąć tymi młodymi, powiedzieć, że to już w gimnazjum walczą o swoją przyszłość. Cieszy mnie, jak ktoś z nich podchodzi do mnie po spotkaniu i prosi o radę. Czasem jest to jedna osoba, czasem grupka, bo tak raźniej. Pytają – „Co zrobić, żeby zostać aktorem? Gdzie szukać szkoły filmowej? Jak trafić do dobrego klubu piłkarskiego?” I właśnie dla tych kilku osób warto robić takie spotkania – a nuż kogoś uda się natchnąć, przekonać, żeby uwierzył w siebie i wyrwał z zaklętego kręgu niemocy? Dość marnowania Janków Muzykantów i im podobnych.

Reaktywacja  dinozaurów 

Jeżeli ktoś zagląda do Empików i dobrych księgarni, może przeżyć prawdziwe deja vu. Oto na półkach leżą obok siebie czasopiśmiennicze dinozaury – „Wiadomości Literackie” i „Chimera”, a jeszcze niedawno można było natrafić na „Bluszcz”. Wrażenie, jakby ktoś cofnął się w czasie o prawie wiek. To przywracanie do życia starych tytułów zaczęło się właśnie od „Bluszcza”, w 2008 r. Z niezłym skutkiem – średnio sprzedawała się około jedna trzecia 20-tysięcznego nakładu, co jak na pismo kulturalno-literackie jest bardzo przyzwoitym wynikiem (dla porównania – wiele znanych tytułów wychodzi w nakładzie 500 – 1000 egz.). Z mizernym procentem sprzedaży. Niestety, „Bluszcz” został zawieszony, ponieważ zmarł jego wydawca. Jako kolejne pod koniec 2012 roku reaktywowano „Wiadomości Literackie”. Pierwszy numer historycznych „Wiadomości Literackich”, ukazał się w 1924 roku, a redaktorem naczelnym był legendarny Mieczysław Grydzewski. W tworzeniu tego wyjątkowego pisma pomagali mu m.in. Julian Tuwim, Antoni Słonimski i Jarosław Iwaszkiewicz. Wznowione „Wiadomości Literackie” nie są jednak bezpośrednią kontynuacją przedwojennego tygodnika, chcą pod starym szyldem iść z duchem naszych czasów. Główne działy miesięcznika poświęcone są literaturze, historii, kinematografii oraz reportażom podróżniczym i społecznym. Redaktorem naczelnym odrodzonych „Wiadomości Literackich” został Tomasz Malowaniec,.

Do „Wiadomości” szybko dołączyła „Chimera”. Warto pamiętać, że magazyn o tym tytule ukazywał się w Warszawie w latach 1901-1907 jako miesięcznik poświęcony sztuce i literaturze. Publikowali tutaj m.in.: Władysław Reymont, Bolesław Leśmian, Jan Kasprowicz, Stanisław Wyspiański. Pismo założył Zenon Miriam Przesmycki, poeta oraz krytyk literacki, który odegrał ważną rolę w kształtowaniu kultury Młodej Polski. W „Chimerze” ogłaszano także przekłady czołowych pisarzy europejskich - Paula Verlaine’a czy Friedricha Nietzschego, co stanowiło istotne źródło inspiracji dla polskich twórców.

Oba reaktywowane tytuły starają się przyciągać zarówno treścią, jak też oprawą graficzną. Zdaje się, że celem twórców tych magazynów jest osiągnięcie wysublimowanej równowagi między inteligentnym tekstem a impresyjną ilustracją. Dzięki takim założeniom oba pisma powinny szybko stać się wyspami dobrego literackiego gustu. Mają to zagwarantować autorzy, których klasa nie wynika wcale z liczby sprzedanych książek ani z częstotliwości pojawiania się w programach telewizji śniadaniowej. Czy założenia pokryją się z rzeczywistością?

 „Wiadomości Literackie”, których wyszły już trzy numery, z numeru na numer stają coraz ciekawsze. Nie skupiają się tylko na literaturze, ale poruszają także sporo kwestii społecznych i historycznych. Takiego żywego pisma brakowało - „Twórczość”, która przez wiele lat pełniła funkcję ważnego ośrodka literackiego, jakby zmurszała, stała się nieco martwa. Publikacja tutaj przestała być dla młodego autora wejściem na literacki Parnas. Za ważniejsze młody twórca uzna druk w „Lampie”, „Ha!arcie” lub „Krytyce Politycznej”. Te pisma prowadzą w dodatku ożywioną działalność wydawniczą. Szkopuł jest taki, że są to tytuły o zdecydowanie lewicowej proweniencji. Jeżeli ktoś szuka odskoczni od polityki i indoktrynacji, może po ich lekturze się zniechęcić.

Znacznie trudniej ocenić „Chmierę”. Pierwszy numer prezentuje się imponująco, znajdziemy w nim wiele dobrych tekstów – m.in. Agnieszki Wolny-Hamkało. Trafiła tutaj cała grupa niedawnych współpracowników „Bluszcza”, z naczelnym Rafałem Bryndalem, dlatego też „Chimera” to w tej chwili taki stary-nowy „Bluszcz”.  Jeden numer to jednak za mało na trafną ocenę.

Rynek czasopism kulturalno-literackich jest ostatnio w impasie, żeby wydawać prasę kulturalno-literacką, trzeba być szaleńcem, ufnym w intelektualne potrzeby kulturalnych osób. Życzę obu tytułom, by zyskały podobny status, jak ich praszczury sprzed 100 lat. Nie jest łatwo wylansować nowy tytuł, sadzę, że równie trudno będzie przywrócić powszechnej świadomości czytelniczej takie dinozaury, jak „Wiadomości” czy „Chimera”,. Jeżeli reaktywowanym dinozaurom czasopiśmienniczym uda się przetrzymać na rynku pierwszy rok, myślę, że zostaną z nami na dłużej.

____

 

 

 

 

 

 

Kontakt



Zuletzt bearbeitet 10.10.2013 13.50
Linki