Zuletzt bearbeitet 31.03.2015 11.00


Zuletzt bearbeitet 19.09.2013 00.49
Zmarł Sławomir Mrożek

 

 

 

 

 

17. września 2013 odbył się uroczysty pogrzeb w Krakowie...

15.08.2013, w wieku 83 lat zmarł polski dramatopisarz, prozaik i rysownik. Jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy, autor satyrycznych opowiadań i utworów dramatycznych. Od 2008 r. mieszkał we francuskiej Nicei.

 Sławomir Mrożek zadebiutował jako rysownik w 1950 r., a od 1953 r. publikował cykle rysunków w "Przekroju". W tym samym czasie wydał pierwsze zbiory opowiadań.

Jego pierwszą sztuką teatralną był dramat "Policja" wydany w 1958 r. Dramat "Tango" z 1964 r. przyniósł Mrożkowi światową sławę. W 1962 r. został jednym z czterech pierwszych laureatów literackiej Nagrody Kościelskich.

W 1963 r. wyemigrował wraz z żoną. Mieszkał m.in. w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Włoszech i Meksyku.

W 1980 r. pisarz mieszkał we Francji, z Polski wyjechał wraz z żoną. W kraju jego kariera zaczęła właśnie nabierać tempa, ale sytuacja polityczna po niedawnej odwilży robiła się powoli nie do zniesienia. Po latach młodzieńczego zaangażowania w socjalizm Mrożek odrzucił go ze zdwojonym wstrętem.  Dostał paszport tylko na wycieczkę po Włoszech. Nikomu nie mówił, że być może nie wróci.

W 1990 r. otrzymał Honorowe Obywatelstwo Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa.W 1996 r. powrócił do Polski. W 2002 r. przeżył udar mózgu., którego wynikiem była afazja. Skutkiem tego utracił możliwość posługiwania się językiem zarówno w mowie, jak i w piśmie. Dzięki terapii, która trwała około trzech lat, odzyskał zdolność pisania i mówienia. Postanowieniem prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z 11 listopada 1997 r., w uznaniu za wybitne zasługi dla kultury narodowej, został odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Kiedyś to była sprawa życia i śmierci. A teraz?

6 maja 2008 r. Sławomir Mrożek ponownie zdecydował się opuścić kraj "na zawsze" i osiąść w Nicei na południu Francji. Pytany dlaczego, odpowiadał, że czas odpocząć, a tam klimat bardziej temu sprzyja.

W czerwcu tego roku udzielił ostatniego wywiadu "Gazecie Wyborczej". Mówił wtedy: - Im dłużej się żyje, tym oczekiwanie na premiery jest mniej intensywne. Kiedyś to była sprawa życia i śmierci. A teraz? Coś jest, a potem nie ma. Sama pani rozumie.

Gdy Małgorzata I. Niemczyńska zauważała, że nikt nie spodziewał się, że Mrożek napisze jeszcze sztukę, dramatopisarz przyznawał: - Ja też się nie spodziewałem. Postanowiłem... Nie, tak mnie postanowiło, że wracam do zawodu. Najpierw był skecz, żeby się wypróbować. "Mołotow" jest takim skeczem, był już w Polskim Radiu. Tak się rozpędziłem, że postanowiłem potem napisać sztukę. Akurat poczułem się lepiej po operacji, miałem przypływ energii. Przypomniało mi się, jak ze znajomymi pojechaliśmy na wycieczkę do Jukatanu. Byliśmy w barze, gdzie usłyszałem piosenkę czy pieśń - jak to jest po polsku? - o Lilith. Potem o tym zapomniałem. Przyszło, gdy się zastanawiałem, jaką by tu sztukę napisać. I to jest wszystko.

To nie jest miejsce dla dzieci.

Wyznawał też, dlaczego nie zdecydował się na dzieci.: "Bo to bardzo nieładnie decydować o czymś za dzieci. Mówię o sobie. Ja osobiście uważam, że dziecko. nie ma przyszłości.

Choć pozornie każdy ma przyszłość - jak dorośnie, coś tam będzie robić. Ale ten świat taki, jakim się on staje, nie ma przyszłości. I ja to kończę. To nie jest dobre miejsce, żeby mieć tu dzieci."

Ostatni raz Sławomir Mrożek odwiedził Polskę w czerwcu 2013 roku: wziął udział w premierze swej najnowszej sztuki "Karnawał, czyli pierwsza żona Adama" w Teatrze Polskim w Warszawie. Miał też spotkać się z czytelnikami Big Book Festivalu, ale nie pozwoliły na to względy zdrowotne.

W przygotowaniu w Wydawnictwie Literackim znajduje się korespondencja Sławomira Mrożka i szwedzkiego intelektualisty Gunnara Brandella. Jesienią w Oficynie Noir Sur Blanc ukaże się także tom z rysunkami Mrożka. W październiku w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. odbędzie się krakowska premiera "Karnawału, czyli pierwszej żony Adama".

Foto: Jadwiga Hafner. Na Międzynarodowych Targach książki w Warszawie

Poetka Julia Hartwig, wspominając dla PAP Sławomira Mrożka, powiedziała:

 "Sławomir Mrożek był człowiekiem, który bardzo rzadko brał udział w publicznych wydarzeniach. Był natury samotniczej - dzięki temu dużo pisał, a rodzaj pisarstwa, reprezentowanego przez niego był niezwykle rzadki: był to wyrafinowany intelektualizm ujęty w formie wysokiego lotu żartu i swobody literackiej.

Był trudny, jeśli chodzi o życie społeczne. Prawie w ogóle się nie udzielał towarzysko. Nie był jednak niemiły. Ludzie w sierpniu się bawią, a jedynym człowiekiem stojącym pod ścianą jest Mrozek. Nie był człowiekiem zakompleksionym, po prostu nie interesowało go to. Zawsze był bardzo życzliwy. Razem byliśmy zaproszeni do Kolonii na wspólny wieczór autorski; pamiętam, że czekałam na dworcu lotniczym, słabo go wówczas znałam go wówczas i czułem małą tremę - w końcu słyszałam, że nie lubił ludzi. Okazał się miły, potrafił w osobistych stosunkach być troskliwy i dbały. Jednak gdy jedliśmy śniadanie, jadłam osobno - on obkładał się gazetami.

Prawie nigdy nie wypowiadał się w sprawach zasadniczych, omijał te tematy, zostawiając je dla sztuki. Nie dbał o to, co się o nim sądzi jako o człowieku, a można było sądzić dobrze. Po prostu nie interesowała go opinia ludzi. Czuł się osobny, choć przecież dużo podróżował, przyjaźnił się z naszymi pisarzami emigracyjnymi. Nie był zupełnym odludkiem ale postacią niezwykle oryginalną.

Gdy go poznałam, zadziwił mnie swoim wyglądem - ubierał się w stylu dandysowskim, nosił bardzo wąskie spodnie. Gdy ktoś go o nie zapytał, odpowiedział, że sam je sobie uszył. Wszystko miał według własnego pomysłu. Zauważał także ubrania innych osób: gdy skomplementował kiedyś mój ubiór, zdziwiło mnie to; wydawałoby się że to ostatnia rzecz, którą Mrożek mógłby zauważać.

Smucę się, bo to wielka strata, ale wiem, kim był i wiem, że niczego nie żałował. Rozwinął swoją osobowość na wielką skalę".

W Panteonie Narodowym w Krakowie pochowany został 17.09.2013 r., we wtorek Sławomir Mrożek. Pisarza i dramaturga pożegnał w imieniu rządu minister kultury Bogdan Zdrojewski, a w imieniu artystów prezes Związku Artystów Scen Polskich Olgierd Łukaszewicz oraz aktor i reżyser Jerzy Stuhr.

- Sławomir Mrożek był twórcą osobnym, nosił w sobie i zazdrośnie strzegł tajemnicy swojej wewnętrzności. Odsłaniał się pośrednio, poprzez swoje dzieła - mówił o. Jan Andrzej Kłoczowski podczas mszy pogrzebowej w kościele św. Piotra i Pawła w Krakowie. Wcześniej urna z prochami pisarza została wystawiona w krakowskim Barbakanie, skąd w kondukcie przewieziono ją do świątyni.
Obok urny wystawionej w Barbakanie znajdowała się przepasana kirem biało-czarna fotografia Sławomira Mrożka, a na stoliku księga kondolencyjna. Były też wieńce od żony Susany Osorio-Mrożek, prezydenta Bronisława Komorowskiego, władz Krakowa i Małopolski oraz wydawców. Wartę honorową pełnili strażnicy miejscy.

Nakłuwacz absurdów

Jako jeden z pierwszych wpis w księdze kondolencyjnej złożył prezes Związku Artystów Scen Polskich Olgierd Łukaszewicz. - Cały czas cisną się na usta te same słowa: odszedł nakłuwacz absurdów naszego społecznego, narodowego pseudomyślenia nad Wisłą, humorysta, który dał materiał artystom scen polskich, dał nam repertuar. Nie mieliśmy go od czasów Aleksandra Fredry - powiedział dziennikarzom Łukaszewicz.

- Kraków jest trochę jak Mrożek. Klimat tego miasta jest klimatem z jego prac. Dziwna jest świadomość, że on już nie siedzi w swoim pokoju i nie pisze - mówiła nauczycielka krakowskiego liceum.

Zgromadzeni cierpliwie czekali w kolejce, żeby wpisać się do księgi pamiątkowej. - Nie chcę traktować tego jako sztampowej księgi kondolencyjnej, nie chodzi o wypisywanie pożegnalnych frazesów, ale o osobiste odczucie do artysty - mówił jeden z czekających.

Borzęcin pamięta o Mrożku

Z małopolskiego Borzęcina, rodzinnej miejscowości Sławomira Mrożka, przyjechali z nauczycielami uczniowie publicznego gimnazjum. - Mrożek rzadko przyjeżdżał do Borzęcina, ale Borzęcin pamięta o nim. Jest najbardziej rozpoznawalnym obok poety Józefa Barana, twórcą pochodzącym z naszej miejscowości. Powinniśmy tu być. Może uczniowie nie rozumieją jeszcze jego twórczości, ale z czasem do tego dorosną - mówił nauczyciel historii w Gimnazjum w Borzęcinie Lucjan Kołodziejski.

Przypomniał, że w szkole jest izba pamięci dedykowana pisarzowi, nazywana "Mrożkolandem". - Wiemy, gdzie stał dom, w którym urodził się Sławomir Mrożek. Wychował się w Borzęcinie i to trochę zaszczyt, że możemy chodzić tam, gdzie on - mówiła jedna z uczennic.

Wśród przemawiających był również metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz.

Kontakt



Zuletzt bearbeitet 10.10.2013 13.50
Linki