Zuletzt bearbeitet 31.03.2015 11.00


Zuletzt bearbeitet 14.01.2014 11.57
Lupa i Berhnard u Badory

 

 

 

Lupa wystawił Bernharda 

w Grazu

10 stycznia 2014 odbyła się premiera adaptacji scenicznej powieści Thomasa Bernharda „Holzfällen" w reżyserii Krystiana Lupy.

Tematem utworu jest, jak zwykle u Bernharda, dysputa o sztuce i artystach, przedstawionych przez pisarza w nader niekorzystnym świetle, jako bandę snobów i megalomanów. Tekst stał się po publikacji w 1984 roku, przyczyną skandalu towarzyskiego, ponieważ przyjaciel autora rozpoznał się w głównej postaci i wytoczył mu proces.

Krystian Lupa, jeden z najwybitniejszych mistrzów teatru polskiego nie po raz pierwszy zmierzył się z prozą Thomasa Bernharda. „Kalkwerk", zrealizowany przed laty w Starym Teatrze okrzyknięty został kongenialnym arcydziełem.

„Holzfällen" (w polskim tłumaczeniu „Wycinka") będzie szóstą w sumie sceniczną realizacją utworu Bernharda przez Krystiana Lupę, a trzecią adaptacją powieści (po wspomnianym „Kalkwerku" i „Wymazywaniu"). /zob. Polonika.at/

"Wycinka" z Grazu przyjedzie w marcu do Łodzi na Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. W październiku Lupa wyreżyseruje polską adaptację powieści w Teatrze Polskim we Wrocławiu

Roman Pawłowski

Prowokacja inna niż wszystkie

Wyobraźmy sobie, że sztuki Witolda Gombrowicza można wystawiać wszędzie na świecie, tylko nie w Polsce. W dodatku dzieje się tak na życzenie autora, który zniechęcony konserwatyzmem polskiego społeczeństwa postanowił je ukarać, odbierając mu swoją twórczość. Żeby obejrzeć "Ślub" czy "Iwonę, księżniczkę Burgunda", trzeba pojechać do Berlina albo zaprosić teatr z zagranicy. Polskie inscenizacje są surowo zakazane.

 Tak właśnie przez lata było z twórczością Thomasa Bernharda w Austrii.

 Zmarły w 1989 r. najwybitniejszy pisarz austriacki II połowy XX wieku zakazał w testamencie publikacji i nowych wystawień swoich utworów w ojczyźnie. Była to przewrotna reakcja na zarzuty prawicowej prasy i części czytelników, że w swojej twórczości krytykującej ukryty nazizm i ksenofobię Austriaków narusza "wartości austriackie" i kala własne gniazdo. "Skoro mnie nie chcecie, odbiorę wam siebie" - zdawał się mówić zza grobu.

Rozmowa z tłumaczką Bernharda Moniką Muskałą: Skrajna prawica w siedzibie prezydenta

Ścisły zakaz obowiązywał przez dziesięć lat po śmierci pisarza. Na jego straży stało wydawnictwo Suhrkamp z Berlina, które ma prawa do jego spuścizny. Ponieważ zakaz nie obejmował dawnych przedstawień, austriacka publiczność mogła wciąż oglądać sztuki Bernharda wznawiane w wiedeńskim Burgtheater, jak również zrealizowane za granicą i pokazywane gościnnie. Książki po prostu importowano z Niemiec. Kiedy jednak znaczenie pisarza na świecie rosło, w Austrii jego twórczość, zwłaszcza teatralna, schodziła na dalszy plan. Najbardziej zaciekły krytyk austriackich grzechów pozostawał poza głównym nurtem debaty.

Sytuację zmieniło w 1998 r. powołanie Fundacji Thomasa Bernharda. Rodzina pisarza i wydawcy z 12 krajów uznali, że zakaz szkodzi recepcji Bernharda, i zaczęli go stopniowo uchylać. W ostatnich sezonach na austriackich scenach wystawiono m.in. "Ignoranta i szaleńca" w Burgtheater, "Przed odejściem w stan spoczynku" w Theater in der Josefstadt czy "Pozory mylą" w Salzburgu.

Prezes ma pierwszeństwo

- Testament Bernharda należy rozumieć jako literaturę, a zakaz publikacji jako literacki gest - tłumaczy decyzję przyrodni brat pisarza dr Peter Fabjan, inicjator powołania fundacji. - Bernhard to najbardziej charyzmatyczny i prowokacyjny pisarz austriacki, nie może go zabraknąć w jego własnym kraju.

Rozmawiamy w foyer Schauspielhaus w Grazu, gdzie skończyło się właśnie premierowe przedstawienie "Wycinki" („Holzfällen" ) w reżyserii Krystiana Lupy. To pierwsza sceniczna adaptacja tej niewielkiej powieści z 1984 r. i pierwsza w Austrii inscenizacja Bernharda dokonana przez polskiego reżysera, który od słynnego "Kalkwerku" w Starym Teatrze w Krakowie na początku lat 90. stał się jednym z najważniejszych specjalistów od twórczości Bernharda. Lupa miał zresztą udział w zniesieniu zakazu - od lat jest członkiem rady fundacji, w zeszłym roku został jej prezesem. Dr Fabjan wydaje się zadowolony z przedstawienia, ale zastrzega: - Thomasowi pewnie nie podobałyby się projekcje wideo. On wolał, aby obraz powstawał w głowie czytelnika i widza.

Kilka godzin wcześniej w spływającej złotem i czerwienią aksamitnych obić sali zabytkowego teatru miejskiego w Grazu premierowa publiczność wystrojona jak na kolację noworoczną śledzi akcję spektaklu. Małżeństwo Auersbergerów (Steffi Krautz i Franz Xaver Zach) gości na artystycznej kolacji grono starych znajomych. Wszyscy czekają na spóźnioną gwiazdę wieczoru, aktora Burgtheater (Stefan Suske), który tego wieczoru występuje w "Dzikiej kaczce". Z boku zagłębiony w uszatym fotelu siedzi Thomas, porte-parole pisarza (świetny Johannes Silberschneider), i złośliwie komentuje znienawidzone drobnomieszczańskie środowisko udające artystyczną socjetę.

W klubie żałosnych megalomanów

Jeszcze przed ukazaniem się "Wycinki" wybuchł skandal. W postaci kompozytora Auersbergera, alkoholika i "epigona Weberna", jak o nim mówi narrator, rozpoznał się kompozytor i dawny znajomy Bernharda Gerhard Lampersberg, któremu egzemplarz książki podsunął pewien krytyk z konserwatywnej gazety. Lampersberg, niezadowolony ze swego wizerunku w powieści, pozwał pisarza do sądu, który na kilka miesięcy zablokował sprzedaż książki. Na szczęście dla Bernharda sprawa o naruszenie dóbr osobistych zakończyła się oddaleniem pozwu i powieść, jedna z najważniejszych w jego dorobku, mogła trafić do czytelników.

Spektakl Lupy nie nawiązuje do dawnego skandalu, którego szczegóły zatarł czas. Nie jest też atakiem na społeczeństwo austriackie i jego ukryte grzechy, jakim było "Wymazywanie". Tu podobnie jak w "Zaburzeniu", które Lupa wystawił w zeszłym roku w Théâtre Vidy w Lozannie, prowokacja tkwi gdzie indziej: w obnażaniu potworności egzystencji, nie tylko austriackiej, w rozwiewaniu iluzji, którymi człowiek zasłania gorzką i trudną do zaakceptowania prawdę o rzeczywistości i sobie samym.

Bohaterem "Zaburzenia" jest wiejski lekarz, który z synem odwiedza kolejnych pacjentów, lecząc ich beznadziejne przypadki. Życie jest tu chorobą i cierpieniem, nad wszystkim unosi się duszna atmosfera śmierci. Akcja "Wycinki" rozgrywa się jednego wieczoru w wiedeńskim mieszkaniu, bohaterami są artyści, a tematem - nieodwracalny i niszczący upływ czasu. Narrator wraca do kręgu przyjaciół, od których uciekł dwadzieścia kilka lat wcześniej. Odkrywa, że jego dawni mistrzowie wprowadzający go w świat sztuki zamienili się w żałosnych megalomanów, którzy przy sandaczu spierają się o to, czy większym pisarzem jest Ibsen czy Strindberg, nie pamiętając, co który właściwie napisał.

Wstyd w kościele ze snu

Siłą spektaklu jest znakomita adaptacja. Ciągnący się przez blisko 200 stron wściekły monolog narratora Lupa udramatyzował, wyciągnął ukryte pod powierzchnią dialogi, tam gdzie brakuje tekstu, dopisał je lub pozwolił aktorom improwizować. Z rozsianych w powieści fragmentów zrekonstruował postać Joany (świetna Verena Lercher), choreografki, wspólnej znajomej gospodarzy i Thomasa, której samobójcza śmierć stała się pretekstem do spotkania po latach. To właśnie jej historia - dziewczyny z prowincji, której talent i życie zniszczył Wiedeń - staje się osią dramatu i kontrapunktem dla kabotyńskich rozmów pseudoartystycznego towarzystwa.

Blisko czterogodzinny spektakl jest zaskakująco intensywny, Lupa co chwila zmienia perspektywy, cofa czas, aby pokazać na wideo pogrzeb Joany, rozbudowuje historię związku choreografki i Thomasa, aby za chwilę wrócić do coraz bardziej pijanego towarzystwa przy stole. Za pomocą obrotówki i projekcji wideo buduje somnambuliczny świat, w którym to, co realne, miesza się ze wspomnieniami i snami. W jednej chwili jesteśmy na artystycznej kolacji, w następnej - w kościele ze snu, w którym Thomas i Joana siedzą w ławkach nadzy, sparaliżowani wstydem.

Wszystkie plany łączy postać narratora. Johannes Silberschneider dał Thomasowi zaskakująco ciepłe rysy. To nie chory ze złości mizantrop, ale przeciętny do bólu, starzejący się mężczyzna, który odkrywa daremność życia. Nienawiść do ludzi i Wiednia miesza się w nim z bezgraniczną miłością.

Przedstawienie ujawnia ogromną siłę komiczną Bernharda. Żałosne pseudointelektualne rozmowy przy stole i zażarte filipiki Thomasa wywołują na widowni fale śmiechu. Jedynie sceny dopisane przez reżysera publiczność przyjmowała z rezerwą. W foyer dało się słyszeć narzekania na brak wierności autorowi.

Czyżby Bernhard sklasyczniał? Czy prowokator, który obnażał ukryte grzechy rodaków, podzieli los innych pisarzy, umieszczonych w muzealnych gablotach i odkurzanych regularnie przez stróżów wierności, dla których teatr to tylko ilustracja literatury? Dopóki są reżyserzy tacy jak Lupa, Bernhardowi pewnie to nie grozi. Jego radykalne widzenie jest potrzebne zwłaszcza dzisiaj, kiedy nacjonalizm, z którym walczył przez całe życie, znów wraca do Europy.

Schauspielhaus Graz, "Wycinka", scenografia i reżyseria Krystian Lupa, kostiumy Piotr Skiba, muzyka Martin Arnold i Mieczysław Mejza, premiera odbyła się 10 stycznia.

/źródło: Gazeta Wyborcza/

fot. © Lupi Spuma

Kontakt



Zuletzt bearbeitet 10.10.2013 13.50
Linki