Zuletzt bearbeitet 31.03.2015 11.00


Zuletzt bearbeitet 21.02.2014 13.34
Mój przyjaciel Ukrainiec

 

 

 

 

relacja o tym co dzieje się na Ukrainie

 

Jarek Kit jest młodym historykiem, pochodzi ze Lwowa. Jak mówi, nie jest "czystym" Ukraińcem, bo płynie w nim krew i polska, i żydowska. Dziś jest wykładowcą na Ukraińskim Katolickim Uniwersytecie, aktualnie nieczynnej uczelni lwowskiej. Jako jedyna w kraju zawiesiła działalność na czas protestów. Umożliwia tym samym kadrze naukowej i studentom branie udziału w Majdanie. Nie bez ofiar... - W czwartek został zastrzelony w Kijowie mój kolega z katedry, Bohdan Solchanyk – mówi poruszony dr Kit, dziennikarz, analityk polityczny. Godzinę wcześniej mówił mi o tym, dlaczego nie zdecydował się na wyjazd na Majdan, czemu zabrał rodzinę do Polski... Solchanyk był także młodym, zaangażowanym historykiem, spędził wiele czasu w Polsce i poczuł smak demokracji. Był absolwentem studiów doktorskich w Szkole Nauk Społecznych przy PAN, autorem pracy doktorskiej "Praktyki wyborcze w małym miasteczku zachodnioukraińskim 1965-2006". Stał się śmiertelną ofiarą innych praktyk.

Jarosław Kit końcem grudnia zdecydował, że wywiezie ciężarną żonę i małą córeczkę z Ukrainy. Lublin odpowiedział na jego starania, Kit otrzymał bezpłatny staż naukowy. - Byłem w rozterce. Wiedziałem, że jak zostanę we Lwowie to pojadę na Majdan. Co stanie się z moją żoną i dzieckiem, drugim dzieckiem w drodze, myślałem. Wybrałem podstawowe bezpieczeństwo, moja ojczyzna mi tego dziś nie zapewnia – mówi gorzko.

Mówi nie tylko o ofiarach protestu, zabitych na Majdanie. Opowiada o co najmniej 50 osobach, zmarłych w różnych regionach Ukrainy, pobitych, porwanych, wywiezionych i pozostawianych w lasach przez milicję, służby specjalne. Witalij Portnikow, dziennikarz, przeżył, schronił się w Warszawie; grożono mu śmiercią przed telefon, zastraszano, podsłuchiwano. Fizyka, Jurija Werbickiego zabito. Teraz zginął Bohdan Sołchanyk, wielu innych, któych nazwisk nie znamy...

- Mój telefon ukraiński jest na podsłuchu, dzięki specjalnym kodom mogłem sobie to sprawdzić, w Polsce nie mam takiej obawy – mówi Kit. Jeździ co tydzień-dwa do Lwowa, na lokalny Majdan, choć teraz tam się coraz trudniej dostać, podobnie trudniej przekroczyć granicę ukraińską. - Ostatnio we Lwowie służby bezpieczeństwa paliły nocami na podwórku teczki, zacierały ślady... od razu pojawiły mi się przed oczami "Psy" pana Pasikowskiego... Mimo zniszczonych milicyjnych posterunków i prokuratury dobrze strzeżone są teczki działaczy, aktywistów, opozycji. Wiem, że na wielu są "teczki". I ja mam swoją, choć nie jestem np. popularnym blogerem, a jedynie pracownikiem naukowym o określonych poglądach – przyznaje dr Kit.

Jako politolog boleje nad tym, że w mediach tzw. zachodnich dominuje medialny przekaz rosyjski. - Te media są dużo silniejsze i bardziej wpływowe, wielokrotnie silniejsze od ukraińskich, mających ledwie ponad 20 lat. Który zachodni dziennikarz zaufa blogerom, freelancerom ze społecznych mediów ukraińskich, jeśli ma dostęp do doświadczonych zawodowców rosyjskich? A rosyjski przekaz mówi, że grupki "ekstremistów" walczą przeciw władzy demokratycznej. I że opłacane są przez ambasady USA, Kanady czy UE. I tak to idzie w świat. Kit uważa też, że pozycję Janukowycza wzmocnili wszyscy ci, którzy zachwycali się Euro 2012, chwalili go, mimo, że jeszcze cztery lata temu wielu dziennikarzy podkreślało, że Janukowycz ma za sobą kradzieże, gwałty, dwie odsiadki w więzieniu. W jakim kraju przestępca zostaje prezydentem, pyta młody Ukrainiec.

Część jego rodaków aktywnie bierze udział w Majdanie (kijowskim i lokalnych, jak np. we Lwowie), przynoszą leki, gotują posiłki, wierząc, że da się coś zmienić, że wytrzymają, młodzież, księża, starsi... Drudzy – są obojętni, pamiętają rozczarowanie Pomarańczową Rewolucją, widzą już, jak Putin zakręca kurki z gazem i przejmuje stery. Widzą też, jak ze sklepów znikają zapasy, ceny żywności i transportu rosną.

Jest jeszcze jedno – wewnętrzne antagonizmy Ukraińców, chętnie podgrzewane przez stronę proprezydencką. Siły "tituszek", chuliganów, kiboli zwożone specjalnymi pociągami na Majdan, którym samorządy płacą równowartość ok. 100 zł dziennie za bicie i prowokowanie starć po stronie milicji pochodzą ze wschodnich, prorosyjskich regionów kraju, np. z Charkowa. W siłach Berkutu służą "najemnicy" z Krymu, kiedy zachodni berkutowcy odmówili tłumienia Majdanu. I ci wschodni najemnicy i milicja mają szczególny stosunek do zachodnich Ukraińców, do aktywistów ze Lwowa. – Uchodzimy za „banderowców”. Te stereotypy utrzymywane są w regionach, chodzi o sianie nieufności i utrudnianie porozumienia. W Odessie straszy się „banderowcami”, którzy zajmą i odbiorą miasto... A kto się zastanawia w tej atmosferze nad sensem takich twierdzeń? Potem reakcje milicjantów, chuliganów stamtąd są brutalniejsze – wyjaśnia Jarek Kit.

Sa dwa scenariusze – albo Janukowycz ucieknie, zostanie zniszczony i zacznie się odbudowa, albo na Ukrainie zapanuje system białoruski – areszty, bicie, wywożenie, zabijanie. Czas, kiedy Putin zajęty był olimpiadą był najlepszy, by państwa zachodnie coś przedsięwzięły, póki Janukowycz nie mógł się radzić Putina – stwierdza Jarosław Kit. Żałuje, że na Ukrainie nie mówi się o Gruzji, w której w ciągu kilku lat udało się wiele zmienić. Uważa, że zamknięcie kont najbogatszych Ukraińców musi spowodować reakcję i nacisk na prezydenta, ale sankcje nie mają sensu. I tak zapłaciliby najbiedniejsi. Zaznacza, że sam prezydent nie obawia się zamykania kont, reakcji banków – on ma gotówkę, miliony euro, przechowywane m.in. w sejfach w Doniecku, jak mówi Lwowianin, bo Janukowycz nie ufa bankom. Dawno zabezpieczył siebie i rodzinę na wypadek utraty stołka.

 

Mojemu przyjacielowi, Jarkowi ze Lwowa i jego żonie urodziła się podczas Majdanu druga córeczka. Urodziła się po bezpiecznej stronie, w Polsce.

Od trzech miesięcy jego uczelnia we Lwowie nie była w stanie wypłacić pracownikom poborów. Kit nie skarży się, nie narzeka, jakoś sobie z żoną i dziećmi muszą radzić, o nic nie proszą; mimo naukowego tytułu Jarek łapie się różnych prac.

Mój przyjaciel Ukrainiec ma nadzieję na koniec przelewu krwi w ojczyźnie. Wolałby czuć się bezpiecznie w swoim kraju, chciałby w nim godnie żyć i wychowywać córki. Tego życzę Jarkowi i jego rodzinie.

Beata Dżon (materiał przygot. dla opolskiego wyd. GW)

 

 

Kontakt



Zuletzt bearbeitet 10.10.2013 13.50
Linki