Zuletzt bearbeitet 13.08.2014 13.08
Wiersze poetów na emigracji
Joanna Janda
bliżej nieba
polskie pinie
mają bliżej do nieba
klęcząc pokornie
przed Czarną Madonną
z orszakiem aniołów
co jak korne motyle
obsiadły ramę obrazu
pozłótką słońca
znaczoną
polskie sosny
wiekiem pokrzywione
wiatrem na wskroś przewiane
pochylają troską brzemienne głowy
łkają pieśnią
niedoli staruszki
w dziurawych śniegowcach
płaczu dziecka z sińcem (od)niechcenia
na rączce odepchniętej przez matkę
kobiety rzuconej na beton niechęci
wybranego wczoraj kochanka
bratki
pytają
dlaczego
jak mogła
tak po prostu
bez obaw z balkonu
dwanaście pięter w dół
a ona
z bukiecikiem bratków w dłoni
w sukience z dekoltem głęboko wyciętym
włosy z warkoczy wiatrowi oddała
niech pieści podmuchem
i tak od trzydziestu już lat
o północy w śnie mrocznym spadała
dzisiaj
spadając
trafiła na beton
Z cyklu „Cytaty“
Horacy - favete linguis (milczcie w skupieniu)
zewsząd spadają
słowa słowa słowa –
pióro
zaschnięte
w kałamarzu
niezrodzonej
myśli
spacer
spotkałam dzisiaj miłość
aleją parkową szła
przez ogród botaniczny
(ten w Schönbrunnie, sam wiesz…)
pomału
ostrożnie szła
omijając wyboje kałuże
kamienie i pył
za rękę trzymała go mocno
oplatała palcami
zdobionymi w pierścienie
z artretycznych zmian
on (narzeczony)
bezbarwnym spojrzeniem
odgarniał z jej włosów
natrętny wiatr
spotkałam dzisiaj miłość
aleją parkową szła
przez ogród botaniczny
jak w przysiędze –
do kresu dnia
impresja
w pustej ramie
po obrazie
usuniętym starannie
przez dawne
przeżyte już
teraz nieważne
w smudze kurzu
osiadłej przed laty
na pozłótce
jak słodka śmietanka
nim zaschnie
w skorupę kożucha
w zawisłej
w prawym górnym rogu
szarej nitce
płótna z blejtramu
o treści wtedy
w zapisie
bardzo ważnej
w pustej ramie
eteryczna akwarela
wyobraźni
tafta
tak
można
przeżywać
powroty długą
ulicą Niechcianą
do zimnych pokoi
z piecem wygasłych wspomnień
poduszek o zapachu zwietrzałej lawendy
prześcieradeł zaplątanych w jeden sen
(po)rannej filiżanki kawy
pękniętego na dwoje półmiska
literatki schłodzonych łez
snującej welonem
z tafty bezsennej
nocy wyczekiwania
na dzień
brylant
kropla przejrzystości
w szlifie klasycznym uwięziona
zmrużeniem obolałych oczu
życie
papierowa zabawka
licha jak skrzydło ważki
dwa kolory dwa światy
piekło niebo
rozterka
ilu nas
z grona
pozostało
pod lipową koroną
(na Powązkach, Salwatorze, Père-Lachaise)
z tubą dyplomu pod pachą
w koronie z lauru uznania
u kresu wędrówki
przez życie
na ścieżce trawiastej
pomiędzy willami
z marmuru piaskowca granitu
stoimy
niezdecydowani –
dać się skremować
zakopać
zacementować
z tabliczką mosiężną
memento mori
czy po prostu
w pamięci najbliższych
pozostać na
zawsze?
motyl nocny
na chwilę wytchnienia
w buroszarym bolerku z brokatu
złotą nitką słoneczną cerowanym
parną nocą lipcową zmęczona
na białej desce parapetu okiennego
usiadła
światłem latarni o zmierzchu nęcona
przez muszki (te co tylko na jeden numer są chętne)
osaczona
zabrzęczona
za róg przegnana (w rewir tanich wiatrów)
kominowym dymem oszołomiona
trachea atriplicis
inaczej –
ćma
___________________________________________________________________
Wojciech Jarosław Pawłowski
ELEGIA
na narodziny
flauta
żagle parcieją
w słońcu
w bezczynności
sjesty
cieni na ścianie
straceń
trzask płócien
na rejach
ramion matki
sprawiającej karpia
oko rybie
pęcherz
pęka
pod naporem
dziecięcej stopy
WZGÓRZA EUROPY
życie miasta wyznacza samotność
minuty dni lata samotności
cała wieczność
w dworcowej kawiarni
nazwanej imieniem dziewczyny
której już nie pamiętam
odpoczywam po dniu
kelnerki roznoszą kawę
od stolika do stolika
chłopcy i dziewczęta
których profesji nie umiem określić
handlarze domokrążcy
oferują wszystko to
czego nie potrzebuję
nie chcę
bezdomni jedzą czerstwy chleb
a ci którzy jutro umrą
chcąc konać godnie
dziękują za grosze litości
w prośbach spisanych
na skrawkach tektury
na wzgórzach europy samotni ludzie
wśród domów ulic samochodów
milczących telefonów
młode kobiety o starych spojrzeniach
rozmawiają z telewizorami
nikt nie jest skłonny do rozmów o niczym
interesy interesiki
duże i małe świństewka
jak splunięcie
na marmurowe klepisko centralnego dworca
skąd wylewa się morze samotności
w kolejowych wagonach
odpływ i przypływ
jednostajnie
wyznaczony rytmem rozkładu jazdy
ocean pełen śniętych ryb
znów czerwony śnieg pokrywa trawy wzgórz
piaski plaż
na których chłopcy nie bawią się w wojnę
czyszcząc bagnety i karabiny
jutro nowe flagi zatkną na miedzach
pól zdobytych
w dolinach serbii lub bośni
pomiędzy wzgórzami
o nazwach złożonych z cyfr sztabowych map
nowe groby powiększą cmentarze
umierają
umieramy
śmierć dopełnia samotność
teraz nikt nie rozpacza nad zmarłymi
wszak żyjemy dziś
europo
europo
oniemiali poeci schodza w twe doliny
przerażeni człowieczeństwem
południe czerwone od śniegu
na zachodzie bez zmian
północ wiadomo zimna
a na wschodzie polska
i nie ma dokąd pójść
nie mówcie o mnie poeta
na wzgórzach grobów europy
po horyzont widać nieskończenie
jednoznacznie
prawdziwie
bez prawdy
bez was
beze mnie
całą europę
WSTYD
tak
można
przeżyć
wstyd
nie patrząc
w oczy
dziecka
mówiąc
jak ono
– nie ma mnie
ale
słowo
potwierdza
obecność
POLIPTYK SNU
I
czasem śnię
doskonałość
nocy
bez świtu
II
czasem śnię
doskonałość
poezji
bez słów
III
czasem śnię
doskonałość
snów
bez snu
IV
czasem śnię
doskonałość
życia
beze mnie
DZIEŃ URODZIN
pani jest dziś zmęczona i ja to rozumiem
wstała wcześnie ścierając resztę nocy z powiek
długo potem siedziała przed lustrem w zadumie
jakby nie umiała zrobić czegokolwiek
niedbałym gestem rozrzuciła włosy
ręką przebiegła po szyi i twarzy
zamknęła piersi dojrzałe jak kłosy
obrzmiałe ziarnem w dłoniach gospodarzy
nagle zalękniona jakby ktoś nadchodził
odszukała wzrokiem kalendarz na ścianie
i już pewna była – to jej dzień urodzin
a ja widziałem że to przemijanie
WIERSZ
tak
można
napisać
wiersz
dla was
słowa
udające
narodziny
życie
śmierć
poezja
jest
narodzinami
życiem
śmiercią
poety
jest
wiersz
ZIMA
mróz zamknął okno
za szybą
stanął krajobraz
NIE BĘDZIE PRZESTRZENI
nie będzie przestrzeni
czas ustalił granicę dnia
miłość dotarła do zdrady
prawda zmieniła się w ból
nie będzie przestrzeni
światło tłumią dawno wygasłe witraże
na polach bezdomne psy
skaczą sobie do gardeł
to już kres
ramy krępują obraz
na kolejny szczegół w tle
na słowo
na gest
poza tłem przeszłości
nie będzie przestrzeni
nowe życie walczy z pamięcią
o dziś i sens historii
zatem nie był to sen
w którym psy
ladacznice i demony
pojawiają się znikąd
w kurczącej się przestrzeni
GWIEZDNY PYŁ
ja już nie jestem z tego świata
który mi dano z pierwszym krzykiem w posag
abym spojrzeniem ogarniał go czułym
w wiecznej nostalgii pól wisły i błota
ja już nie jestem bo nigdy nie byłem
złączony z wami w ciężkich grudach ziemi
które spadają na pokoleń trumny
bom tylko pyłem unoszony nurtem
rzek i strumieni...
...i czasem tylko
w deszczu srebrnej krasie
wpadam do stawów spod skrzydeł anioła
i mącę lustra
i płoszę karasie...
MADONNA POKRZYWNA II
chciałbym cię spotkać
kiedyś tam
na polach Zieleniewa
idącą wśród pijanych zbóż
na nowin miedzach
które nie dzielą teraz tu
życia
na błoto
okruch nieba
ani nie łączą
słów i snów
w marzenia którym
wierzyć trzeba
by losu nie brać dzisiaj za
zbyt prostą rzeczywistość
rachunek zysków
czy też strat
bez uczuć nie przyniesie zysku
panno pokrzywna
chodząca polami
pośród zbóż pijanych
gdzie i my pijani
módl się za nami
chciałbym zobaczyć chociaż raz
pokrzywnej pani postać jasną
idącą wśród dojrzałych zbóż
do tych co dojrzewają w trudzie
błogosławiącą pękiem bzów
gdy oset stopy jej kaleczy
wszystkich nas trzeźwych
i bez złudzeń
że jej modlitwa nas wyleczy
nim bramy nieba nam zatrzasną
panno pokrzywna
chodząca polami
wśród zbóż dojrzałych
gdzie i my dojrzali
módl się za nami
abyśmy wytrwali
* * *
późnym popołudniem
na plaży
przechodzę za słońcem
na drugi
brzeg
SPOWIEDŹ – CONFESSION
opowiedz siebie
jak to jest
z letargu się wybudzić
czy jeden czuły ludzki gest
tak może zmieniać ludzi
czy jeden tylko uśmiech
dar
rozjaśnić oczy może
z wygasłych serc rozniecić żar
bez lęków co nie nowe
bez pytań tych na które dziś
nie zagrzmi głos sumienia
czy jest tu grzech
który ma iść
w następne pokolenia
opowiedz siebie
jak to jest
odpowiedz w prostych słowach
czy miłość
ludzki czuły gest
obrażać może boga...
***
zobaczyłem
w twoich oczach
siebie
jak łzę
___________________________________________________________________
Joanna Janda z domu Hospod urodziła się w Krakowie 3 kwietnia 1953 roku.
Od 30 lat mieszka w Wiedniu.
Debiutem literackim autorki są „Wspomnienia mojego ojca obrazami pamięci malowane“ (2006).
W roku 2008 ukazała się powieść Joanny Jandy o tematyce współczesnej „Kłamczucha“ (Wyd .Branta).
W październiku 2012 roku krakowska Miniatura wydała jej debiutancki tomik poezji „Wieczorny ratunek sumienia“. W roku 2013 nakładem tej samej oficyny wydawniczej ukazały się dwa kolejne zbiory wierszy poetki „Wyrok dla dwojga“ i „Prywatne nieba“.
Sylwetka i twórczość Joanny Jandy przestawiana była na stronach literackich polskiej, angielskiej i austriackiej prasy.
Jako jedna z tworzących na emigracji znalazła się w antologii poezji emigracyjnej „Piękni ludzie“ (IBIS Warszawa 2012) autorstwa Adama Siemieńczyka, w wydanej w roku 2013 w USA antologii „Contemporary Writers of Poland“ (tłumaczenie wierszy na język angielski - Graham Crawford), w wydanej przez Starostwo Słupskie antologii poezji „Zagraj skrzypeczku“ (2014), a także w XLII Almanachu ZLP "Krakowska Noc Poetów” (2014).
Jest tegoroczną laureatką „Złotych Sów Polonii“ (kategoria – literatura), przyznawanych przez redakcję pisma polonijnego "Jupiter", organu Klubu Inteligencji Polskiej w Austrii i Federacji Kongres Polonii w Austrii.
Wojciech Jarosław Pawłowski urodził się 9 kwietnia 1959 r. w Przedczu na Kujawach. W 2002 roku zamieszkał w Londynie.
Jako poeta debiutował wierszem Publiczna egzekucja w Magazynie Wileńskim. W roku 1993 opublikował swój pierwszy tomik poetycki Ja nie stąd w Nauczycielskim Klubie Literackim we Włocławku. W tym samym wydawnictwie opublikował siedem kolejnych zbiorków autorskich: Droga do tam (1994), Nie wszystko przemija (1995), Róże w ścieżkach pamięci (1996), Tobie naprzeciw wychodzę (1997), Czas upływa tęsknotami (2004), Drogowskazy (2004) i Myśli z oddali (2006). W lutym 2013 roku ukazała się kolejna książka, wydana przez krakowską Miniaturę Modlitwa o deszcz w wersji językowej polsko-angielskiej z tłumaczeniem Krzysztofa Zabłockiego.
W swoim dorobku posiada liczne publikacje prasowe w Polsce, Anglii, Austrii i na Litwie oraz udział w około trzydziestu antologiach i almanachach poetyckich, między innymi: Ci poeci, Twórcy Regionu, Antologia poezji wigilijnej, Dla ciebie, Cud, który trwa, Piękni ludzie (2012), Contemporary Writers of Poland (2013), Krakowska Noc Poetów (2014).
.Jest laureatem „Złotych Sów Polonii“ (kategoria literatura) za rok 2013, przyznawanych przez redakcję pisma polonijnego „Jupiter”, organu Klubu Inteligencji Polskiej w Austrii i Federacji Kongres Polonii w Austrii.