Zuletzt bearbeitet 31.03.2015 11.00


Zuletzt bearbeitet 08.07.2011 15.00
Polonijne rozmowy, czyli co robi polonijna gospodyni domowa

 

 

kiedy się nudzi?  Telefonuje!

A poniżej moja reakcja i odpowiedź, na próby manipulacji przez pewną blondynkę, która myśli, że jest brunetką.

 

 

Może dzięki tej publikacji blondynka zrozumie, że nie życzę sobie jej „donosów” – inne blondynki może się też zastanowią, czy nie lepiej zająć się czymś bardziej twórczym i nie zabierać innym cennego czasu.

Już w XVII w. ludzie zaczęli zdawać sobie sprawę z możliwości przesyłania głosu na odległość za pośrednictwem metalowego przewodu.

Telefonu nie wynalazł Alexander Graham Bell, któremu przez dziesiątki lat przypisywano to osiągnięcie, lecz Antonio Meucci. Kiedy jego żona zachorowała, Meucci  skonstruował telefon, dzięki któremu kobieta mogła z domu porozumiewać się z warsztatem. Później Włoch zmodernizował wynalazek tak, by można było się nim porozumiewać na znaczną odległość. Nie było go jednak stać na opłacenie patentu. Podobnych prób dokonywał także Niemiec Philipp Reis.

W roku 1876, dwóch wynalazców, Elisha Gray i Alexander Bell, samodzielnie zaprojektowali swoje telefony. Obaj mężczyźni szybko udali się do urzędu patentowego z różnicą kilku godzin; Bell opatentował, jako pierwszy swój telefon. Elisha Gray i Alexander Graham Bell przeszli przez słynną bitwę prawną o wynalezienie telefonu, którą wygrał Bell. Telegraf i telefon są zbudowane na bazie przewodów elektrycznych, a sukces telefonu Bella wyniknął bezpośrednio z jego prób udoskonalenia telegrafu.                                          /Tak napisano w Wikipedii/

Na pomysł zaglądnięcia do Wikipedi zmusiła mnie poniekąd pewna polska gospodyni domowa, której  bardzo się nudzi.  Dziwne to, ponieważ w Wiedniu nie można się nudzić. Codziennie można pójść na jakąś wystawę, koncert... polecam Museum Quartier, w którym aż roi się od różnych ciekawych imprez.  Można też iść na Prater, pokręcić się na karuzeli na przykład, natomiast pewna gospodyni domowa doszła do  wniosku że warto pomącić ludziom w głowach.  Nie wiem czy byłam jej pierwszą ofiarą, sądzę, że jednak nie, ponieważ jej pytania zadawane przez telefon były prawie „profesjonalne”.  Słowa wyrzucane z prędkością karabinu maszynowego miały jakiś zamierzony cel.  Zdawałam sobie oczywiście z tego sprawę, więc już od drugiej rozmowy zaczęłam bardzo kontrolować, co mówię do tej pani. Na początku byłam zaskoczona ilością plotek i „informacji” o działaczach polonijnych i różnych innych znajomych, powiem tylko tyle, że gdyby te osoby usłyszały co nasza gosposia o nich mówi, sprawa na pewno zakończyłaby się w sądzie.

Telefonów było kilka, zawsze na drugi-trzeci dzień po jakimś wydarzeniu polonijnym, gosposia nie chodzi na większość imprez kulturalnych - chyba, że ma w nich swój udział, a to ma miejsce 1-2 w roku), ale komentować lubi bardzo, zwłaszcza negatywnie.

Po pierwszym telefonie, pierwszym szoku, później jednak zwyczajnej ciekawości babskiej przyszła pora na irytację.  Kilka razy nie odbierałam telefonu od gospodyni aż do tego sprzed kilku dni, czego do dziś żałuje.

Rozmowa zaczeła się jak zwykle nijako, czyli o życiu płciowym (co bardzo kręci długowłosą blondynkę) a właściwie jego braku u mojej rozmówczyni, poczym przeszła na działaczy polonijnych, i  znów musiałam wysłuchiwac steku obelg, bzdur o mojej dobrej znajomej; zareagowałam najpierw próbą przerwania rozmowy, próba nieudana... potem rozłączyłam się…. Gosposia zadzwoniła ponownie. Prosiłam kilkanaście razy, żeby nie mówiła do mnie nic złego o moich znajomych, ponieważ jestem dorosłą osobą i sama decyduję, z kim mam ochotę i przyjemność utrzymywać kontakty a z kim nie.

Wpadłam wtedy na pewien pomysł. Przypomniała mi się zabawa z dzieciństwa w Głuchy Telefon, postanowiłam się zabawić z moja rozmówczynią tak, jak ona zabawia się moim cennym czasem.

Podałam jej kilka całkowicie wymyślonych informacji, czyli tak zwany „żer” i czekałam na reakcję. Czekać nie musiałam długo, Głuchy Telefon rozpędził się błyskawicznie i już na drugi dzień wróciły do mnie informacje podane przeze mnie gosposi i oczywiście tak zniekształcone, jak to bywa w głuchym telefonie.

Na szczęście osoba do mnie dzwoniąca z tymi „rewelacjami",  jest na tyle inteligentna i z charyzmą, że przerwała zabawę dzwoniąc od razu do mnie i pytając wprost czy to prawda.  I tu muszę przeprosić tę osobę, za chwilowy stres, ale mój experyment był tego wart.  Przestrzegam również innych Polonusów przed długimi rozmowani z gospodyniami domowymi, którym się widocznie bardzo nudzi. A swoją „wielkość” budują na poniżaniu innych.

Telefon do dobra rzecz, wynalazek bez którego w dzisiejszych czasach trudno byłoby funkcjonować,  służy do różnych celów, często niezbyt zacnych. Telefon ma również funkcje wibracji, tak więc proponuję naszej niewyżytej gosposi, bohaterce tego artykułu , przyłożyć go sobie w inne miejsce zamiast ucha, pożytek z tego będzie większy.

Basia Kalczyńska

 

 

 

P.S. Od Redakcji. 

Przepraszamy wszystkie gospodynie domowe, wspaniałe kobiety, matki, opiekunki ognisk domowych... Używając pewnego skrótu myślowego Basia miała na myśli mentalność, której ani duże miasto, ani wykształcenie nie jest w stanie zmienić. Znamy wszyscy panie z tytułami, które mimo szkół, mimo zmiany wioski na miasto nadal siedzą w swoich piaskownicach, kłócą się o zabawki, chłopców...  i tak im zostało. A dodatkowo doszło wszędobylskie plotkowanie. Chciałoby się żartobliwie powiedzieć: Polonia plotkami żyje...

 

Kontakt



Zuletzt bearbeitet 10.10.2013 13.50
Linki